Jolanta Budzowska

radca prawny

Partner w kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni (BFP) z siedzibą w Krakowie. Specjalizuje się w reprezentacji osób poszkodowanych w cywilnych procesach sądowych w sprawach związanych ze szkodą na osobie, w tym w szczególności z tytułu błędów medycznych oraz z tytułu naruszenia dóbr osobistych.
[Więcej >>>]

Jak uzyskać odszkodowanie?

Czy jedzie z wami lekarz? Nie: ratownik. OK.

Jolanta Budzowska21 lipca 201616 komentarzy

Odłóżmy na bok takie sytuacje, gdy prasa donosi: pacjent zmarł, bo dyspozytor medyczny nie wysłał karetki. Oraz: pacjent zmarł, bo karetka błądziła po okolicy. To kwestia odpowiedzialności organizacyjnej, a ratownik medyczny nie odpowiada za błędy systemu.

Inne doniesienia medialne, na przykład takie:

„Wkrótce rozpocznie się proces ratownika medycznego z pogotowia ratunkowego. Mężczyzna jest oskarżony o zaniedbania, które mogły przyczynić się do zgonu pacjenta”, 

mają inny wspólny mianownik: łączy je formułowany pod adresem ratowników zarzut karny nieprawidłowego zdiagnozowania pacjenta i podjęcia błędnej decyzji w zakresie dalszego leczenia (lub braku leczenia).

Pewno już wiecie, że ten post – biorąc pod uwagę tematykę bloga – będzie o tym, jakie błędy diagnostyczne i decyzyjne oraz jak często popełniają ratownicy medyczni.

Nic z tego. Bo akurat o Zespołach Ratownictwa Medycznego mam dobre zdanie i zamierzam je uzasadnić. Dlatego, że biorąc pod uwagę warunki, w jakich działają ratownicy, naprawdę rzadko można mieć do nich uzasadnione pretensje.

Przeważająca część frustracji pacjentów bierze się stąd, że nadal traktuje się karetkę jako całodobową przychodnię na kółkach. Stąd też prawdopodobnie przekonanie, że w każdej karetce powinien być lekarz.

Ilu pacjentów wie, że w karetce podstawowej (oznaczonej literą P) pomocy udzielają minimum 2 osoby uprawnione do wykonywania medycznych czynności ratunkowych? W tym zespole nie ma lekarza. Natomiast w karetce specjalistycznej (S) pomocy muszą udzielać minimum 3 osoby, z których dwie są ratownikami medycznymi lub pielęgniarkami systemu, a jedną musi być lekarz. Zdecydowanie częściej wyjeżdżają karetki podstawowe, zresztą blisko 60 % wszystkich karetek to właśnie te P.

Ratownicy są przeszkoleni, by udzielać świadczeń ratujących życie. Zespoły karetki P robią to nie gorzej niż karetki S, choć oczywiście zespół to zespół i jest tak dobry, jak jego najsłabsze ogniwo…

Przyjęło się też uważać, że transport taksówką – karetką na SOR gwarantuje pełne świadczenia bez kolejki. Jeśli jest inaczej, znów rzuca się kalumnie pod adresem ratowników.  Wpis z pewnego forum dla pacjentów:

„Rada praktyczna: czekanie na wizytę u specjalisty to koszmar. Ale jest metoda na to: jeśli bardzo was coś boli, a musicie czekać na konsultację u specjalisty długo, to należy wezwać karetkę lub samemu pojechać na SOR, tam wić się z bólu i musicie zostać zbadani przez specjalistów. Muszą być zrobione badania natychmiast itd. Wprawdzie trzeba na SOR-ze czekać czasem i parę godzin, ale to zawsze krócej niż parę miesięcy. Sprawdzone na własnym zdrowiu!”

Uważam to za niemoralne. I tyle, żeby ponad miarę nie rozwijać tematu. Ile w tym czasie osób, które rzeczywiście potrzebują nagłej pomocy, będzie zbyt długo czekało na karetkę? Ile osób rzeczywiście w stanie wymagającym natychmiastowej pomocy, będzie zbyt długo czekało w SOR na pomoc? Pytania retoryczne.

Zadaniem ratowników nie jest leczyć, o czym mało kto pamięta.  Mają dobrze ocenić sytuację, postawić wstępną diagnozę, wdrożyć czynności ratunkowe, ustabilizować pacjenta i bezpiecznie  dowieźć na oddział ratunkowy. Na tym rola ratownika medycznego się kończy. O dalszym losie pacjenta decyduje lekarz na oddziale ratunkowym.

Często mam okazję – czy to w składzie orzekającym Wojewódzkiej Komisji do Spraw Orzekania o Zdarzeniech Medycznych, czy jako pełnomocnik poszkodowanych, analizować i porównywać dokumentację medyczną ratowników z tą z SOR, a potem z oddziału, jeśli pacjent zostaje w szpitalu.

Zespoły ratownictwa medycznego prowadzą własną dokumentację, o czym niewielu pacjentów wie. Tym dokumentem jest Karta Medycznych Czynności Ratunkowych. Ta Karta jedzie z pacjentem karetką, ale można uzyskać do niej dostęp na takich samych zasadach, jak do pozostałej dokumentacji medycznej.

Warto korzystać z tego prawa, bo dokumentacja ZRM bywa zdecydowanie bardziej rzetelna, wyczerpująca i dobrze oddająca stan pacjenta oraz informacje uzyskane z wywiadu, niż dokumentacja z SOR.

Konfrontacja treści Karty Medycznych Czynności Ratunkowych z dokumentacją z SOR lub z informacjami zapisanymi podczas wywiadu zebranego podczas przyjęcia na oddział czasem pokazuje, że więcej przydatnych dla diagnozy i dalszego leczenia informacji było w tej Karcie – należało ją tylko uważnie przeczytać…

Treść Karty pomaga też nierzadko udowodnić w sądzie, że wbrew twierdzeniom szpitala, pacjent nie „zataił” informacji, na przykład o przyjmowanych lekach – skoro podał je i ratownikowi, który je zapisał w rubryce „Wywiad”, i lekarzowi podczas wywiadu przy przyjęciu – tyle, że lekarz najwyraźniej nie uznał ich za istotne i z niewiadomych względów nie zapisał…

Podobnie jest z rubrykami  „Badanie” i „Objawy”. Notatki na temat objawów prezentowanych przez pacjenta nader często dowodzą, że to ratownicy medyczni dokładnie zbadali  i wysłuchali  pacjenta i jego rodzinę. I wreszcie rubryki: „Rozpoznanie” i „Postępowanie z chorym” – też warto je porównać z późniejszymi wpisami w dokumentacji szpitalnej. Wnioski bywają zaskakujące. Więcej na temat roli dokumentacji medycznej w procesie o błąd medyczny przeczytać można tutaj.

Czy ratownicy medyczni są nieomylni? Nie. Czy zawsze podejmują jedynie słuszne decyzje? Oczywiście, że nie. To, czy zespół nie zaszkodził pacjentowi można sprawdzić odczytując niektóre zapisy z karetki. Z nowoczesnych kardiomonitorów i defibrylatorów, które zapisują rytm serca,  można wysłać zapis EKG do pracowni kardiologii inwazyjnej.

Pamiętajmy jednak, że ratownik medyczny to nie lekarz działający w bardziej komfortowych warunkach szpitala i ma znacznie mniej czasu na diagnozę. Postawione przez niego prawidłowe rozpoznanie ratuje nasze życie lub zdrowie. A poza tym, paramedyk jest naszą ostatnią szansą, kiedy nikt inny i tak nie zdążyłby nam pomóc… Warto to sobie uświadomić.

Pamiętajmy jednak przede wszystkim o tym, że to, czy pomoc dotrze na czas do pacjenta, a potem  czy zostanie postawiona prawidłowa diagnoza, zależy w dużej mierze od tego, jakie informacje na początku otrzyma dyspozytor medyczny, a potem ratownik medyczny na miejscu.  Od nas. Od pacjenta i jego rodziny.

W nawiązaniu do tego, jak istotne bywają te informacje, a zarazem, żeby nie było zbyt patetycznie, kilka przykładów z życia* wziętych:-)

____

„- Przepraszam Pana, ja z taka sprawą..

-słucham

-moja babcia zjadła całą tabliczkę czekolady.

-rozumiem, że jest uczulona?

-nie, nie, tylko zwykle zjadała 2,3 kosteczki, a teraz zjadła cała tabliczkę, no całą i siedzi i się oblizuje, czy jej nic nie będzie?

-pan żartuje? dzwoni pan z tym do pogotowia ratunkowego?

-tak, czy babci nic się nie stanie?

-nie, do widzenia.”

____

„-Jak stoję to mi się w głowie kręci.

‪-Od dawna i często tak się dzieje?

‪-Nie, nie często, tylko wtedy gdy wieszam pranie.

‪-Aha…

‪-Stoję na brzegu wanny, wieszam pranie i wtedy mam zawroty…

‪-W jakim pani jest wieku?

‪-…96″

____

„- Tańczyłam po pijanemu na stole i skręciłam nogę, ale niech mnie pan nie ocenia.”

Kurtyna.

*a konkretnie, są to przykłady przytoczone przez komentujących jeden z postów  „To nie z mojej karetki” na FB

W czym mogę Ci pomóc?

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni w celu obsługi przesłanego zapytania. Szczegóły: polityka prywatności.

    { 16 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }

    Maciej 22 lipca, 2016 o 04:39

    Świetny wpis. Zmieniłbym jedynie zdanie dotyczące „przeszkolenia” ratowników. Zdecydowanie lepiej pasowałoby słowo „wykształceni”. Dodałbym też, że starsza Pani czekająca na ratowników z wielką torbą w przedpokoju nie zawsze zostanie zawieziona do szpitala, ponieważ decyduje o tym jej stan i ratownik medyczny, który jest kierownikiem zespołu. Pozdrawiam!

    Odpowiedz

    Jolanta Budzowska 22 lipca, 2016 o 15:33

    Słusznie: studia na kierunku ratownictwo medyczne. A dodatkowo, po uzyskaniu dyplomu ratownika medycznego doskonalenie zawodowe.

    Odpowiedz

    Grzegorz Madajczak 22 lipca, 2016 o 15:03

    To ja jestem dyspozytorem, który w sprawie czekolady rozmawiał 🙂 Do zadań dyspozytora należy również edukacja co ma pacjent zrobić w sytuacji gdy jego zgłoszenie nie nadaje się do przyjazdu Pogotowia Ratunkowego. czyli zgłoszenie się do lekarza POZ czy do Ambulatorium. Nie zawsze wezwanie karetki gwarantuje szybsza drogę do lekarza specjalisty, gdyż bardzo często zespół jest wstanie zweryfikować czy pacjent kłamie – ze względu na swoje doświadczenie w pracy. Wtedy po zdaniu pacjenta jest on sadzany jak inni w kolejce i 8 godzin murowane czekanie 🙂 – ale jak to napisane, niektórzy wolą poczekać 8 godzin i awanturować się nieco niż czekać kilka miesięcy. a nawiązując do tego jakie przypadki powinny być zaopatrywane w ramach SOR – takich cfaniaków powinno się kopem w zad traktować, albo kazać płacić, za wyjazd ZRM – nieuzasadnione wezwanie – i za konsultacje specjalisty.

    Odpowiedz

    Jolanta Budzowska 22 lipca, 2016 o 15:29

    Podziwiam za siłę spokoju:)

    Odpowiedz

    Grzegorz 14 października, 2016 o 18:02

    Warto dodać, że zawód ratownika medycznego jest bardzo młody. Wpisy warte uwagi i polecenia . Dziękuję za wiele cennych rad. Bardzo serdecznie pozdrawiam

    Odpowiedz

    MKMed 18 lipca, 2017 o 13:37

    Bardzo dobry artykuł. Utwierdza mnie Pani w przekonaniu, że moje, i pewnie wielu ratowników, „epopeje” w KMCR mają sens i jednak ktoś w końcu je czyta (bo nie przecież lekarz w SOR, z wyjątkami). Cieszy mnie też fakt, że coraz częściej można znaleźć artykuł, w którym pokazuje się nasze dobre strony i to nie tylko na zasadzie „Aniołów, pojawiających się w blasku świateł alarmowych i dźwięku syren”, ale także właśnie w takich mniej zauważalnych, dla każdego „Kowalskiego” sytuacjach. Od dawna wychodzę z założenia, że co nie jest napisane tego nie ma. Dodatkowo od niedawna – niestety, proszę pacjenta o podpisanie/potwierdzenie podpisem treści w KMCR. To w razie gdyby pacjent nagle chciał zmienić zdanie.
    I tak jak moi przedmówcy, nieprawdą jest jakoby ratownicy medyczni wozili każdego kto chce do szpitala. Śmiem nawet powiedzieć, że pomimo iż jest Nas więcej (zesp. P) to statystycznie przewozimy mniej ludzi do szpitala niż zespoły lekarskie. Oczywiście jak wszędzie, jak w każdej grupie zawodowej są tacy, którzy „leczą” w miejscu i są tacy, którzy „leczą” przewozem a potem oczekiwaniem.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz

    Jaco 20 lipca, 2017 o 10:35

    Karetka p przywozi do SORu wszystko co nie ucieknie na drzewo lub nie przykuje się kajdanami do kaloryfera… każdą pierdołę. Powoduje to zasypywanie SORów pacjentami, którzy nie powinni się tam znajdować. Karetka p wychodzi z założenia pakuj, jedz do SORu i nic nie rób. I te ratowniki ubrane jak komandosi z latarkami, radyjkami, nożami, nożyczkami w kuloodpornych kamizelkach i butach po kolana. A wszystko tylko po to aby zapakować i robić za taxi. No ale nie ma się co dziwić.

    Odpowiedz

    ratol odwraca kots 21 lipca, 2017 o 14:58

    Hehe, dużo lekarzy transporterów robi to samo, tylko zespół s ma 3 razy mniej wyjazdów, więc analogicznie zaśmieca sor 3 razy mniej, dużo „lekarzow” ucieka w ten sposób od swojej pięty Achillesa, czyli leczenia, o którym nie mają bladego pojęcia, wiem co mówię jeżdżę z nimi od ponad dekady

    Odpowiedz

    Jaco 22 lutego, 2018 o 18:26

    Z wypowiedzi rozumiem, że nie jesteś lekarzem. W takim razie nie masz bladego pojęcia o leczeniu i najmniejszych podstaw do oceny lekarza. Skoro Zespół S ma 3x mniej wyjazdów, to znaczy, że jeździ do wybranych, ciężkich przypadków, a nie do bólu dupy czy podobnych bzdur, więc trudniej zostawić pacjenta w chałupie.

    Odpowiedz

    Paweł 30 czerwca, 2021 o 16:19

    Dokumentacja medyczna paramedyków nieraz jest lakoniczna, pozbawiona szczegółów i zrobiona na kolanie przed izbą przyjęć/sorem. Pani mecenas, czy jest Pani uczulona na lekarzy?

    Odpowiedz

    Profesor 30 czerwca, 2021 o 22:36

    I te paramedyki za fuszerkę chcą zarabiać tyle ci lekarz?

    Odpowiedz

    Jolanta Budzowska 30 czerwca, 2021 o 22:50

    Panie „Profesorze”:)
    Ani nie fuszerka (na ogół), ani – jak przypuszczam – nie chęć zarabiania „tyle, co lekarze” (a zarobki lekarzy znam choćby z treści przesłuchań w charakterze podejrzanych). W mojej osobistej opinii: dlaczego praca ratownika miałaby być niżej wyceniana niż lekarza? Poziom stresu, ryzyko i narażenie na wypalenie zawodowe – porównywalne, jeśli nie wyższe. Pozdrawiam, Jolanta Budzowska

    Odpowiedz

    Profesor 1 lipca, 2021 o 23:28

    Szkolenie ratownika trwa 2 lata (studia licencjackie). Szkolenie lekarza trwa około 12 lat (studia, specjalizacja). Ratownik ma wiedzę odnośnie stanów nagłych, o ich wiedzy na temat schorzeń przewlekłych się nie wypowiem bo jest niewielka. Ratownik przywozi pacjenta do SOR i musi się nim zająć lekarz: dokładnie zbadać, zebrać wywiad, zlecić badania, wyciągnąć wnioski i zlecić odpowiednie leczenie. Tych pacjentów lekarz ma nieraz wielu w tym samym czasie. Czyja odpowiedzialność jest większa? Pani Jolanto, nie wyciąga Pani wniosków ze statystyki swojej pracy. Skoro zdecydowana większość Pani klientów to lekarze a nie ratownicy, to znaczy, że praca ratownika wiąże się ze zdecydowanie mniejszą odpowiedzialnością prawną. Ratownik nieraz przywozi pacjentów którzy przy odrobinie chęci paramedyka mogliby zostać w domu (np. obniżanie ciśnienia tętniczego). Wielu ratowników nie potrafi lekarzowi powiedzieć z czym jest pacjent – bo powiedzieć że ból w klatce piersiowej to sam pacjent potrafi. Teza o konieczności ujednolicenia zarobków z lekarzami świadczy o braku zrozumienia istoty zawodu lekarza przez Panią.

    Odpowiedz

    Polak 2 lipca, 2021 o 12:39

    Ratownicy powinni oczywiście mieć większe wynagrodzenia ale płacowe zrównanie ich z lekarzami w mojej ocenie nie jest uzasadnione.

    Odpowiedz

    Maciej 6 lipca, 2021 o 14:20

    Szkolenie ratownika trwa 2 lata? Panie Profesorze, to chyba jakaś pomyłka. Nie będę rozwijać się na temat programu dydaktycznego i porównywać go z lekarskim (ogrom praktyki i kontaktu przyszłych lekarzy z pacjentem podczas studiów aż przytłacza). Nie będę pisać Panu o doskonaleniu zawodowym, obowiązkowym, z którego wszyscy są rozliczani (Spotykamy się razem na tych samych kursach dotyczących medycyny ratunkowej m.in. ALS, EPALS, NLS, ITLS, USG itp.) Nie daj boże jak instruktorem jest ratownik medyczny! Mało tego. Ratownicy prowadzą też zajęcia dla kierunku lekarskiego jako wykładowcy akademiccy. Są tacy, którzy studiują dalej i podyplomowo. Idąc dalej. Nie będę pisać, że są nawet osoby, które zmieniają ogólnie ratownictwo w Polsce – na lepsze (piszę tu o ratownikach). O lekarzach nie będę pisać a myślę, że mógłbym napisać wiele. Szkoda, że po tylu latach nauki, między oliwkami pacjent znajdzie niewiele – u wielu. Współpraca i wzajemny szacunek. Czarne owce są wszędzie.

    Odpowiedz

    Jolanta Budzowska 6 lipca, 2021 o 14:34

    Dziękuję za tę merytoryczną odpowiedź.Jolanta Budzowska

    Odpowiedz

    Dodaj komentarz

    Na blogu jest wiele artykułów, w których dzielę się swoją wiedzą bezpłatnie.

    Jeśli potrzebujesz indywidualnej pomocy prawnej, napisz do mnie :)

    Przedstaw mi swój problem, a ja zaproponuję, co możemy wspólnie w tej sprawie zrobić i ile będzie kosztować moja praca.

    Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni w celu obsługi komentarzy. Szczegóły: polityka prywatności.

    Poprzedni wpis:

    Następny wpis: