Jolanta Budzowska

radca prawny

Partner w kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni (BFP) z siedzibą w Krakowie. Specjalizuje się w reprezentacji osób poszkodowanych w cywilnych procesach sądowych w sprawach związanych ze szkodą na osobie, w tym w szczególności z tytułu błędów medycznych oraz z tytułu naruszenia dóbr osobistych.
[Więcej >>>]

Jak uzyskać odszkodowanie?

Czy DaVinci i chirurgia robotowa to przyszłość? Bez dwóch zdań. Czy operacja z wykorzystaniem robota jest zawsze bezpieczniejsza dla pacjenta niż wykonana tradycyjną metodą? Tu odpowiedź nie jest już tak jednoznaczna. Jedno jest pewne: podczas operacji robotowej błąd medyczny jest nadal możliwy. Robot nie eliminuje błędów lekarza.

Robot nie operuje sam. Wbrew powszechnemu przekonaniu, najbardziej popularny w Polsce robot DaVinci nie jest robotem w klasycznym znaczeniu tego słowa. DaVinci to tzw. telemanipulator. Odwzorowuje w czasie rzeczywistym i bez opóźnienia ruchy lekarza. Operuje nadal chirurg, a nie robot, tyle, że lekarz znajduje się w innym miejscu niż jest pacjent. Informacje o ruchach dłoni chirurga są przesyłane do wprowadzonych do jamy ciała narzędzi chirurgicznych. Narzędzia te mogą dokładnie naśladować wszystkie ruchy ręki, a nawet je przewyższać poprzez działanie w zakresie 360 stopni.

Szkolenie z zakresu chirurgii robotowej

 

Dlatego właśnie, aby operować z użycie robota, trzeba być przejść bardzo długie szkolenie. Dr Paweł Salwa, doświadczony operator robota DaVinci, opisuje proces szkolenia tak: 

Na początku, niczym piloci myśliwców, lekarze ćwiczą na symulatorze. Potem przechodzi się do tzw. dry lab, czyli prób na sztucznym organizmie z gumy i tworzyw sztucznych. Później przechodzi się do wet lab, czyli operacji na zwierzętach, najpierw martwych. Potem uczestniczy się w operacjach na ludziach. Przez pierwsze kilkaset nie wykonuje się całej operacji, tylko jeden z jej 17 etapów i to pod nadzorem bardziej doświadczonych osób. W trakcie treningu młody lekarz musi każdy z etapów wykonać 50 razy. Dopiero potem może sam przeprowadzić całą operację. Jest ona nagrywana, dzielona na 17 części i rozsyłana do ekspertów na całym świecie, którzy ją anonimowo oceniają (w skali od 1 do 5). Z 17 ocen wyciąga się średnią, jeśli jest wyższa niż 4,0 lekarz może operować sam.”

Jego zdaniem, w Polsce niestety proces szkolenia lekarzy tak nie wygląda. Praktyki, z jakimi mamy do czynienia, nazywa medycyną pola walki. Myli się? Nie sądzę.

Błąd techniczny robota czy niewyszkolony operator?

 

Wystarczy sięgnąć po przykład z ostatnich miesięcy. W ubiegłym roku w szpitalu w Czerwonej Górze zmarła 66-letnia Ewa K. Kobieta odeszła wskutek komplikacji, które pojawiły się podczas rutynowego zabiegu biopsji i usnięcia zmiany. Operacja przeprowadzona została z  użyciem systemu robotycznego Versius CMR Surgical. Robot, wprowadzony do użytku w tym oddziale zaledwie dwa dni wcześniej, miał zrewolucjonizować leczenie w tej placówce. 

„Jednak zastosowanie robota od początku wzbudzało pytania o odpowiednie przygotowanie personelu.  Prokuratura bada, czy doszło do błędu technicznego robota, nieprawidłowego szkolenia personelu lub zaniedbań medycznych.”

Ambicje lekarza ponad dobro pacjenta

 

Inny przykład: 

Lek. Paweł Wisz w rozmowie z dziennikarzami Onet podał, że w szpitalu klinicznym w Rzeszowie pacjentów onkologicznych operował także ówczesny dyrektor lecznicy, choć nie znał się na obsłudze zaawansowanego technicznie robota. W efekcie wiele operacji miało być nieudanych. Sześciu na dziesięciu chorych, zamiast być wyleczonych, wychodziło ze szpitala z nowotworem. Z uwagi na brak doświadczenia operatora w operacjach robotowych cel zabiegu nie został osiągnięty. Tkanki nowotworowej nie usunięto w takim stopniu, by można było mówić o tzw. „czystości onkologicznej” po operacji. 

„W śledztwie badany jest wątek adekwatności zastosowanych metod diagnostyki i leczenia do stanu zdrowia pacjentów oraz wyników ich badań, w tym ewentualnego narażenia pacjentów szpitala na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w związku z wykonywanymi tam zabiegami urologicznymi” — tak rzecznik katowickiej prokuratury tłumaczy wątek medyczny prowadzonego śledztwa.

DaVinci, chirurgia robotowa - błąd lekarski

DaVinci, chirurgia robotowa – błąd lekarski

Robot Da Vinci musi pracować…

 

Kolejnym „grzechem pierwotnym” polskich operacji robotycznych jest dążenie za wszelką cenę do tego, by operacji z użyciem robota przeprowadzić jak najwięcej.  Dr Wisz o sytuacji w Rzeszowie mówi, że pacjenci byli tam królikami doświadczalnymi, ale niestety w ten sposób można podsumować sytuację i w innych szpitalach. 

W 2021 r. w Krakowie zmarła pacjentka operowana w ramach eksperymentu medycznego z użyciem robota DaVinci. Opiniujący na zlecenie Rzecznika Praw Pacjenta przebieg tego leczenia prof. Grzegorz Panek, mazowiecki wojewódzki konsultant z dziedziny ginekologii onkologicznej podkreślił, że w tym przypadku problem polegał nie tyle na użyciu robota daVinci, ale chodziło o sam fakt, że operowano osobę nienadającą się do operacji. Pacjentka zmarła, bo w jej przypadku stan zaawansowania choroby nowotworowej powodował, że ryzyko operacji robotycznej było daleko wyższe, niż leczenia zachowawczego. Do operacji została jednak przekonana przez szpital, któremu zależało na tym, by włączyć ją do badań, na który szpital uzyskał  grant pieniężny.

Sprawność w obsłudze DaVinci

 

Badania z Korei Południowej pokazują, że po ponad 500 wykonanych operacjach lekarz osiąga mistrzostwo w obsłudze daVinci.  Według danych ze stycznia 2024 r. w Polsce 43 ośrodki medyczne wykonywały operacje za pomocą robota daVinci. Obecnie ta liczba na pewno jest większa. Ilu z lekarzy, wykonujących operacje robotyczne, ma ich za sobą więcej niż 500? Do takich statystyk nie dotarłam.

Odpowiedź na pytanie o doświadczenie lekarza, który będzie operował, powinien za to otrzymać każdy pacjent, który planuje poddać się operacji robotycznej

Wysokie odszkodowanie za błąd medyczny – co to znaczy w dzisiejszych czasach? W poszukiwaniu najciekawszych wyroków w tzw. sprawach medycznych, wydanych i opublikowanych w 2024 r. trafiłam w bazie Legalis  na… zanonimizowany wyrok wydany w jednej z prowadzonych przez kancelarię BFP spraw. Oto relacja z tego procesu.

U poszkodowanej pacjentki zdiagnozowano torbiel jajnika prawego. Ponieważ miała za sobą już kilka operacji w obrębie jamy brzusznej, lekarze, planując zabieg usunięcia torbieli, spodziewali się komplikacji. Zabieg należał do kategorii technicznie trudnych i obarczonych wysokim ryzykiem uszkodzenia innych narządów. Dlatego pacjentka uzgodniła z ginekologiem, że w operacji będzie uczestniczył także chirurg.  

Zmiana planu operacji i jatrogenne uszkodzenia

Niestety mimo ustalenia planu leczenia w operacji nie wziął udziału chirurg. Przeprowadził ją zaś specjalista ginekologii, położnictwa i onkologii w asyście dwóch lekarzy rezydentów bez specjalizacji. Lekarz ten uznał, że jest doświadczonym ginekologiem, a obecność drugiej osoby (profesora) by mu przeszkadzała.

W trakcie operacji doszło do uszkodzenia jelit powódki w sześciu miejscach. Pomiędzy powłokami brzusznymi a narządem płciowym znajdował się konglomerat pozrastanych jelit. Zrosty uniemożliwiały, bez ich rozdzielenia, dotarcie do chorego jajnika. W wyniku rozdzielania zrostów doszło do kilkukrotnego pełnościennego uszkodzenia jelit. W trakcie operacji nie został wezwany do pomocy chirurg. Zszycia uszkodzeń jelit dokonał operator – lekarz ginekolog. 

Powikłania pooperacyjne

Po operacji, choć nie od razu, u pacjentki pojawiły się silne bóle brzucha, rozdęcie pętli jelitowej, brak perystaltyki i inne niepokojące objawy. Kiedy po jakimś czasie zdecydowano się na reoperację, okazało się, że jama otrzewna wypełniona jest dwoma litrami zielonkawo-żółtej treści jelitowej. Doszło do rozlanego zapalenia otrzewnej. Stwierdzono rozejście się szwów jelitowych po poprzedniej operacji i przeciek treści jelitowej w miejscach rozejścia. Wyłoniono u pacjentki stomię, czyli sztuczny odbyt. 

Stan pacjentki był ciężki. Doszło do niewydolności oddechowej, wstrząsu septycznego i jatrogennego uszkodzenia wątroby. Po miesiącach intensywnego leczenia, w tym operacyjnego, stan pacjentki ustabilizowano. Z uwagi na skrajne niedożywienie i wyniszczenie organizmu, konieczne było żywienie pozajelitowe.

Co na to Sąd?

Sąd uznał za zasadne nasze zarzuty.  Odnośnie leczenia operacyjnego chodziło przede wszystkim o prowadzenia zabiegu bez chirurga, w sytuacji, gdy zrostów jelit można było się spodziewać;

Za nieprawidłowe Sąd uznał także postępowanie pooperacyjne:

  • zbyt szybkie usunięcie drenów, 
  • podawanie niewłaściwych leków, 
  • zbyt mało badań diagnostycznych, gdy zaczęły się ujawniać powikłania, 
  • zbyt późna reakcja na te powikłania i otwarcie ponowne jamy brzusznej w sytuacji, gdy nagromadziło się w niej około 2 litry treści jelitowej, 
  •  doprowadzenie do sepsy i bezpośredniego zagrożenia życia.

Błąd medyczny – skutki dla pacjentki

Pacjenta przeszła gehennę. Walka o życie, potworny ból, stres, poczucie krzywdy, bezsilność – to tylko te skutki, które pojawiły się bezpośrednio po operacji. Do tego doszło dwuletnie odżywiania dojelitowe, stomia i konieczność korzystania z pomocy osób trzecich. Pacjentka straciła pracę, odszedł od niej mąż, pogorszyły się jej stosunki z córką. Życie powódki nie tak miało wyglądać po planowanym zabiegu usunięcia torbieli z jajnika… Biegli ocenili, że uszczerbek na zdrowiu, jakiego doznała, miał charakter długotrwały i wyniósł aż 80%.

Z tytułu szkody na zdrowiu Sąd uznał za odpowiednią kwotę zadośćuczynienia 500.000 zł.

Sąd zasądził także odszkodowanie, rentę i odsetki ustawowe od przyznanych kwot oraz obciążył pozwany szpital kosztami procesu.

Operacja - błąd medyczny

Operacja – błąd medyczny, błąd jatrogenny

Zadośćuczynienie za naruszenie praw pacjenta

Sąd podzielił nasz pogląd, że pacjentce należy się także o zadośćuczynienie z ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta – za naruszenie praw pacjenta.  W tym przypadku doszło do rażącego naruszenia praw pacjenta w postaci:

  • prawa do uzyskania świadczeń zdrowotnych świadczonych z należytą starannością,
  • prawa do przyjmowania prawidłowych leków,
  • prawa do wykonania reoperacji (po powikłaniach) we właściwym czasie,
  • prawa do prawidłowego prowadzenia dokumentacji medycznej,

i wreszcie, co było bardzo istotne dla powódki –

  • prawa do udziału w skomplikowanym zabiegu lekarza chirurga. 

Nadużycie przez lekarza zaufania pacjenta

Sąd uznał, że adekwatne do doznanej krzywdy za naruszenie praw pacjenta będzie zadośćuczynienie w kwocie 50 000 zł. W uzasadnieniu odkreślił, że pacjentka przede wszystkim ufała swojemu lekarzowi. Była pewna, że uzgodnienie co do obecności chirurga podczas operacji będzie respektowane. O ile być może nawet chirurgowi nie udałoby się uniknąć perforacji jelit pacjentki, to jednak z całą pewnością dawał on większe szanse, że operacja przebiegnie bez powikłań. Jeżeli nawet powikłania by wystąpiły, to skuteczniej można byłoby zapobiec ich skutkom.

Wysokie odszkodowanie za błąd medyczny?

I tak dochodzimy do sedna: czy zasądzone kwoty można uznać za „wysokie odszkodowanie za błąd medyczny”?  W mojej ocenie nie. Inna rzecz, że obiektywnie, na tle innych wyroków, jest to korzystne rozstrzygnięcie i wysoka rekompensata. 

Uważam jednak, że utrata zdrowia, wieloletnie leczenie, cierpienie psychiczne i fizyczne, zrujnowanie życia osobistego – to wszystko zasługuje na znacznie wyższe kwoty, pozwalające choć w części – bo tylko materialnie – wynagrodzić doznaną krzywdę. Jeśli np. przyjmiemy, że cena metra kwadratowego mieszkania w Warszawie to 20.000 zł., to za przyznane zadośćuczynienie za szkodę na zdrowiu poszkodowana pacjentka może sobie kupić jedynie 25 m.kw… 

Marna to pociecha. 

 

***

 

Wyrok

Sądu Apelacyjnego w Warszawie – I Wydział Cywilny

z dnia 15 maja 2024 r.

I ACa 2059/22

Teza

Zgodnie z art. 4 ust. 1. ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta w razie zawinionego naruszenia praw pacjenta sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę na podstawie art. 448 Kodeksu cywilnego. Z kolei w świetle art. 8 powyższej ustawy pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należyta starannością przez podmioty udzielające świadczeń zdrowotnych w warunkach odpowiadających określonym w odrębnych przepisach wymaganiom fachowym i sanitarnym. Przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych osoby wykonujące zawód medyczny kierują się zasadami etyki zawodowej określonymi przez właściwe samorządy zawodów medycznych. Wynikające z tych przepisów prawo do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej oraz odpowiednich warunków uzasadnia oczekiwanie pacjenta, że zastosowane wobec niego metody lecznicze i diagnostyczne, odpowiadające związanym z tym potrzebom, będą oparte będą na sprawdzonych i aktualnych metodach, będą więc świadczeniami odpowiedniej jakości, zaś warunki ich świadczenia w zakresie higieny będą mieściły się w aktualnych standardach sanitarnych. O naruszeniu praw pacjenta decydują więc inne okoliczności, aniżeli te, które winny być brane pod uwagę przy określaniu wysokości zadośćuczynienia za krzywdę związaną z rozstrojem zdrowia.

Oparzenie pacjenta podczas operacji

Jolanta Budzowska06 listopada 2024Komentarze (0)

Oparzenie pacjenta podczas operacji zdarza się. Nie jest niemożliwe. Jakiś czas temu napisałam post: „Nie jestem strażakiem, czyli jak dochodzi do oparzenia w szpitalu i kto odpowiada za oparzenie pacjenta podczas operacji”, gdzie opisałam najbardziej typowe sytuacje związane z oparzeniem pacjenta.

 

Nadal w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o częstość występowania, są przypadki:

  • poparzenie pacjenta na stole operacyjnym na skutek zapalenia się środka dezynfekującego,
  • oparzenie w miejscu przyłożenia elektrody biernej
  • rozległe oparzenia w miejscu przykładania głowicy, powstałe podczas zabiegu z użyciem lasera,
  • termiczne uszkodzenie tkanek spowodowane diatermią chirurgiczną, które po jakimś czasie powoduje perforację np. jelita czy przewodu moczowego.

Zgoda na zabieg jak cyrograf

Sytuacje te zdarzają się na tyle często, że po stronie podmiotów leczniczych powstaje pokusa, by uznać, że są to… tzw. typowe powikłania zabiegu. Co za tym idzie? Skoro ty, pacjencie, zostałeś poinformowany na pięciostronicowym formularzu, że jak się poddasz zabiegowi, to normalnym powikłaniem może być prawie wszystko, ze śmiercią włącznie, oraz – a jakże – włącznie z oparzeniem – to znaczy, że się na to zgodziłeś. A lekarze, pielęgniarki, szpital i wszyscy święci są wolni od jakiekolwiek odpowiedzialności.

Oparzenie pacjenta w szpitalu

 

Czyżby? Na szczęście tak nie jest. Zgoda na zabieg operacyjny to nie cyrograf (więcej na ten temat możesz przeczytać w poście: „Czy zgoda na zabieg operacyjny wyklucza odszkodowanie za błąd lekarski?„). Możemy też ten problem prześledzić na przykładzie kilku wyroków wydanych w sytuacji oparzenia spowodowanego nieprawidłowym postępowaniem z elektrodą bierną.

Oparzenie pacjenta elektrodą  bierną

Oparzenie elektrodą nie jest powikłaniem wpisanym w ryzyko zabiegu.

W sprawie, dotyczącej zabiegu septoplastyki nosa, podczas którego doszło do oparzenia podudzia pacjenta w miejscu, gdzie znajdowała się elektroda bierna do elektrokoagulacji, w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził:

„Chybione są podnoszone przez skarżących zarzuty, iż oparzenie powoda podczas zabiegu jest »nieszczęśliwym wypadkiem«, za który szpital odpowiedzialności nie ponosi, bądź też powikłaniem po zabiegu.

Rację ma sąd pierwszej instancji, że oczywistym jest, że oparzenie podudzia powoda podczas operacji nosa nie może być uznane za powikłanie po zabiegu, o którym pacjent został uprzedzony i z którym musi się liczyć poddając się operacji”*.

Oparzenie pacjenta podczas operacji kolana

W sprawie, w której doszło do oparzenie elektrodą do koagulacji w czasie zabiegu rekonstrukcji więzadła, sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że:

„Choć przed zabiegiem powódka podpisała oświadczenie o wyrażeniu zgody na jego przeprowadzenie i związanym z tym ryzykiem to powstałych oparzeń nie można było wpisać w ryzyko zabiegu. Powódki nie poinformowano o ryzyku związanym z operacją – w tym o ryzyku oparzenia.

Poza tym jak stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 19 października 1971 r. w sprawie o sygn. akt II CR 421/71 ryzyko operacyjne, jakie bierze na siebie pacjent, wyrażając zgodę na zabieg, obejmuje zwykłe powikłania pooperacyjne, nie zaś komplikacje i szkody wynikłe wskutek pomyłki lekarza.

Jeżeli więc lekarz pomyłkowo uszkodził w czasie operacji inny organ, to chociażby pomyłka ta była niezawiniona, nie może ona obciążać pacjenta”.

Podobnie wypowiedział się w tej sprawie Sąd Apelacyjny, dodając, że: powódka wyrażając zgodę na zabieg operacyjny rekonstrukcji więzadła krzyżowanie nie obejmowała swą zgodą powikłania w postaci poparzenia zdrowej nogi, a w konsekwencji i oszpecenia swojego ciała”.

Niesprawny sprzęt przyczyną oparzenia pacjenta

W innej sprawie, w której pacjenta także oparzono w czasie zabiegu artroskopii kolana, sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że:

„personel medyczny pozwanego szpitala był w obowiązku sprawdzenia użytego sprzętu, stosowania się do zaleceń producenta. Nadto winien z podwyższoną starannością monitorować przebieg operacji i dostrzec pojawiające się w jej roku zagrożenia czy nieprawidłowości. To na pozwanym szpitalu spoczywał obowiązek sprawdzenia czy używany sprzęt jest sprawny, nieuszkodzony i obowiązek kontrolowania jego prawidłowego działania podczas operacji.”**

 

*wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 24 maja 2016 r., sygn. I ACa 1153/15

**wyrok Sądu Okręgowego w Kielcach I Wydział Cywilny z 30 czerwca 2016 r., sygn. I C 898/13.

Pewnego dnia dr Agnieszka Gibalska-Dembek, wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego, zwróciła się do mnie z pytaniem, czy sytuację, jaką opisałam na blogu, może przedstawić jako problem do rozwiązania słuchaczom studiów MBA. Wyraziłam zgodę, bo popieram każdą ideę i każde działanie, w tym edukacyjne, które zmierza do poprawy bezpieczeństwa pacjentów.

I tak oto mój post stał się podstawą do analizy w ramach prac zaliczeniowych dla słuchaczy  MBA Koźmiński Zdrowie.  Z wnioskami, jakie sformułowali, można zapoznać się poniżej. Ja jestem zbudowana!  Musimy jednak pamiętać, że uczciwość i empatia w kontaktach z poszkodowanym pacjentem są tylko jednym z elementów kultury sprawiedliwego traktowania.

Kolejnym, nie mniej ważnym, jest gotowość zadośćuczynienia za krzywdę i zapłaty odszkodowania za błąd medyczny, do którego doszło (to zagadnienie nie było przedmiotem analizy słuchaczy, więc wspominam o tym jedynie dla porządku).

Poniżej omówienie wyniku prac zaliczeniowych.

***

Komunikacja z rodziną pacjentki i otoczeniem placówki – odniesienie do zdarzenia opisanego w artykule „Krwotok wewnętrzny – wyrok po 9 latach”.

Jak prowadzić politykę otwartej komunikacji po zdarzeniu niepożądanym? Jak powinniśmy rozmawiać z pacjentami i ich rodzinami? Jakie strategie komunikacji mogą pomóc w odbudowie zaufania pacjentów i ich rodzin? Przyjrzyjmy się temu bliżej na przykładzie studium przypadku z zajęć MBA Koźmiński Zdrowie.

Na zajęciach MBA Koźmiński Zdrowie – „Budowanie relacji wewnątrz i na zewnątrz organizacji oraz komunikacja w kryzysie” analizowano rzeczywiste zdarzenie opisane na blogu www.bladprzyporodzie.com

Zadanie dla słuchaczy MBA

Słuchacze mieli opracować strategię komunikacji dla tej sytuacji kryzysowej. Spośród wielu dostępnych strategii, takich jak:

  • Obrona przez atak
  • Deprecjacja
  • Milczenie
  • Szum informacyjny
  • Awantura zastępcza
  • Współpraca
  • Negliż

Słuchacze wybrali „współpracę” z elementami „negliżu”. Dlaczego? Uznano, że konieczne jest rzetelne i dogłębne wyjaśnienie sprawy, z podkreśleniem otwartości szpitala na współpracę z odpowiednimi służbami.

Proponowana strategia otwartej komunikacji po zdarzeniu

  1. Komunikacja z rodziną pacjentki

Zaproponowano spotkanie w spokojnym i bezpiecznym miejscu. Przeprowadzi ją przedstawiciel szpitala – Dyrektor ds. lecznictwa, wraz z osobą bezpośrednio odpowiedzialną za działania personelu medycznego oraz, jeżeli będzie taka możliwość, udział w rozmowie weźmie jedna z osób z personelu medycznego, która była związana z opieką medyczną w czasie tego tragicznego zdarzenia. Kluczowe komunikaty miały brzmieć:

„Składamy Państwu wyrazy współczucia z powodu śmierci Pani… a naszej Pacjentki, przepraszamy za tragiczne w skutkach zdarzenie. Zdajemy sobie sprawę, że jest to dla Państwa niezwykle trudna i przykra sytuacja, dlatego bardzo dziękujemy za możliwość spotkania się z Państwem. Jest nam niezmiernie przykro, że w wyniku niedopatrzeń z naszej strony oraz niedostatecznej opieki pooperacyjnej stracili Państwo bliską osobę. Jesteśmy do Państwa dyspozycji. Odpowiemy na wszystkie pytania i wyjaśnimy zaistniałe okoliczności tego tragicznego zdarzenia.”

„Zapewniamy Państwa o podjęciu wszystkich możliwych i dostępnych środków zapobiegających podobnym tragediom w przyszłości”.

Dodatkowo należy zaproponować rodzinie pomoc psychologiczną i medyczną dla  dziecka pacjentki.

Pamiętajmy: Zgodnie z Ustawą o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (art. 9), pacjent ma prawo do informacji o swoim stanie zdrowia. Ta wiedza pozwala mu podejmować autonomiczne decyzje dotyczące swojego zdrowia i życia.

Co to oznacza w praktyce?

  • Personel medyczny ma obowiązek informacyjny wobec pacjenta/rodziny.
  • Powinien wyjaśnić możliwe przyczyny zdarzenia niepożądanego.
  • Przedstawić dalsze rokowania zdrowotne (nie możliwe w tym przypadku).

Badania naukowe jasno pokazują: gdy prawo do informacji nie jest respektowane, rodzi się w pacjentach złość i gniew, prowadząc do nieufności wobec personelu. W efekcie zwiększa to szanse na kryzys medialny.

  1. Oświadczenie dla mediów

W oświadczeniu dla mediów zaproponowano wyrażenie głębokiego żalu i współczucia wobec rodziny pacjentki:

„Wiemy, że słowo „przepraszam”, jest dla rodziny pacjentki wysoce niewystarczające. Mimo to przepraszamy.”

Podkreślono również otwartość na wyjaśnienie przyczyn zdarzenia oraz przedstawiono konkretne działania podjęte po zdarzeniu, takie jak szkolenia personelu, audyty zewnętrzne i nowe standardy opieki.

Pamiętajmy: Zdarzenia niepożądane w ochronie zdrowia mogą szybko przerodzić się w kryzys medialny. Dlaczego? Analiza programów interwencyjnych w popularnych polskich stacjach telewizyjnych, ujawnia główną przyczynę zwracania się pacjentów lub/i ich rodzin do mediów po zdarzeniu. Oto co mówią poszkodowani:

„Nikt ze mną nie porozmawiał, nie wyjaśnił”, „lekarze mnie unikali” „nie usłyszałam zwykłego przepraszam”.

Badania naukowe dowodzą, że taka postawa personelu i/lub placówki ochrony zdrowia może prowadzić do przejęcia przez media roli łącznika pomiędzy stronami. Mamy tu jednak do czynienia z nierównością w komunikacji. Pacjent może opowiedzieć swoją historię mediom natomiast personel medyczny, ze względu na szereg przepisów prawnych, nie może odnieść się do informacji o procesie leczenia, w tym zawartych w dokumentacji medycznej.

  1. Komunikacja z pracownikami

Do pracowników skierowano wewnętrzny komunikat. Podkreślono w nim wagę przestrzegania procedur i prowadzenia rzetelnej dokumentacji. Zapowiedziano przegląd procedur, obowiązkowe szkolenia oraz wsparcie dla personelu.

  1. Informacja dla organu założycielskiego

Przygotowano szczegółową informację opisującą przebieg zdarzenia. W piśmie zapewniono o priorytecie współpracy ze wszystkimi organami oraz o wdrożeniu działań zapobiegawczych.

Wnioski

Przemyślana i odpowiedzialna komunikacja z różnymi grupami interesariuszy jest kluczowa w zarządzaniu kryzysem w ochronie zdrowia. Pomaga nie tylko w opanowaniu trudnej sytuacji, ale także w odbudowie zaufania do placówki medycznej.

Pamiętajmy, że w centrum zawsze znajduje się pacjent i jego rodzina. To ich potrzeby i oczekiwania powinny być priorytetem w każdej strategii komunikacyjnej.

Komunikacja powinna być zatem szczera, empatyczna, dostosowana do potrzeb i możliwości zrozumienia rozmówców. Bez żargonu medycznego i z szacunkiem dla uczuć oraz emocji pacjenta i jego rodziny.

Powyższe omówienie opracowali: słuchacze MBA Koźmiński Zdrowie: Klaudiusz Dziubała, Magdalena Gradus-Kondej, Sławomir Karpiński, Nina Kozioł pod kierunkiem wykładowcy dr Agnieszki Gibalskiej-Dembek.

Komunikacja z pacjentem

Komunikacja z pacjentem

 

Od tragicznych wydarzeń, do jakich doszło pod koniec roku szkolnego, minęło już 6 długich lat. Gdyby lekarz zachował się wówczas prawidłowo, Paweł świętowałby dziś z kolegami początek kolejnego roku szkolnego. Niestety nie jest to możliwe. Dzisiaj już niestety wiemy, że choć rehabilitacja Pawła daje efekty, to perspektywa odzyskania przez niego pełnej sprawności jest wciąż odległa. Pomyślałam, że przy okazji prawomocnego zakończenia sprawy karnej, warto opisać, jak w przypadku takiej sprawy o błąd medyczny jak ta, wygląda walka o sprawiedliwość. 

Proces karny o błąd medyczny

Sąd Okręgowy w Rybniku, VI Wydział Karny Odwoławczy, wydał w dniu 18 czerwca 2024 r. wyrok (sygn. akt VI Ka 100/23) w następstwie apelacji prokuratury, obrońców oskarżonych oraz zażalenia oskarżyciela posiłkowego od wyroku Sądu Rejonowego w Rybniku, III Wydział Karny, z dnia 18 listopada 2022 r. (sygn. akt III K 339/20).

Sprawa dotyczyła nieudzielenia pomocy choremu chłopcu przez lekarza (oskarżony S.M.-K.) oraz nauczycielkę (oskarżona K.K.-W.). Chłopiec miał wszczepiony w niemowlęctwie układ zastawkowy (zastawka komorowo-otrzewnowa) z powodu wodogłowia. W czerwcu 2018 roku, podczas wycieczki szkolnej, poczuł się bardzo źle. Pomimo objawów dysfunkcji zastawki, takich jak bóle głowy i wymioty, oskarżeni zbagatelizowali jego stan.

Rola biegłych

Postępowanie przygotowawcze prowadzone było przed Prokuraturą Okręgową w Gliwicach, sygnatura PO I Ds. 116.2018 (oskarżony) oraz PO I Ds. 25.2020 (oskarżona). Trwało nieco ponad 2 lata; akty oskarżenia przeciwko oskarżonym złożono we wrześniu 2020 roku.

W ramach tego postępowania zasięgnięto opinii biegłego z zakresu neurochirurgii oraz z zakresu medycyny ratunkowej, który ocenił, że postępowanie lekarza – kierownika Zespołu Ratownictwa Medycznego, który przyjechał do interwencji w dniu zdarzenia, było nieprawidłowe. Lekarz powinien był brać pod uwagę, że występujące objawy mogą być związane z dysfunkcją zastawki, a w związku z tym, zadecydować o pilnym przewiezieniu pacjenta do szpitala, celem przeprowadzenia badań w tym kierunku.

Sąd I instancji uznał oskarżonych za winnych i skazał lekarza na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, grzywnę 10 000 zł, a wobec nauczycielki warunkowo umorzył postępowanie na 2 lata próby i zasądził 4000 zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.

Sąd Okręgowy utrzymał w mocy wyrok, zmieniając jedynie rozstrzygnięcie o kosztach procesu, na korzyść oskarżyciela posiłkowego, reprezentowanego przez kancelarię BFP.

Wyrok jest prawomocny.

Skutki dla poszkodowanego pacjenta

W wyniku popełnionych czynów opóźniono wdrożenie właściwego leczenia. W efekcie pogorszył się stan pacjenta, nie udało się zapobiec ciężkiemu uszkodzeniu jego mózgu. Obecnie jest on osobą z dużą niepełnosprawnością. Jest całkowicie zależny od innych osób, niezdolny do samodzielnego poruszania się i mówienia, wymaga stałej i intensywnej rehabilitacji.

Proces cywilny o błąd medyczny

W sprawie opisywanego zdarzenia toczy się również postępowanie cywilne z powództwa poszkodowanego, a także jego rodziców. Pozew został złożony w sierpniu 2019 roku do Sądu Okręgowego w Warszawie. Pozwanymi są Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach oraz Powszechny Zakład Ubezpieczeń S.A.

Pozwany ubezpieczyciel na początku procesu uznał odpowiedzialność co do zasady, zaspokajając roszczenia chłopca w niewielkiej części (zaliczka na poczet zadośćuczynienia). Pozwane Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach odmówiło uznania odpowiedzialności nawet co do zasady.

Aktualnie w postępowaniu cywilnym przeprowadzony został dowód z opinii biegłego z zakresu neurochirurgii. W najbliższym czasie planowane jest wydanie opinii uzupełniającej przez tego biegłego.

Pomoc dla Pawła

Pozostałe postępowania w tej samej sprawie o błąd medyczny

Analizy zdarzeń, do jakich doszło dnia w czerwcu 2018 roku w Rybniku, podejmowały się (i podejmują) także inne niż Prokuratura instytucje państwowe. W pierwszej kolejności wskazać należy na kontrolę przeprowadzoną u pozwanego Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach przez Wojewodę Śląskiego na zlecenie Ministra Zdrowia. Zgodnie z Wystąpieniem Pokontrolnym z dnia 20 grudnia 2018 roku, w wyniku kontroli stwierdzono, że:

  1. Zespół Ratownictwa Medycznego pozwanego przekroczył maksymalny czas dotarcia na miejsce zdarzenia, który w mieście o pow. 10 tysięcy mieszkańców (a takim jest Rybnik) nie może być dłuższy niż 15 minut, tymczasem czas od wyjechania Zespołu do dotarcia na miejsce zdarzenia wyniósł aż 25 minut;
  2. decyzja lekarza – kierownika ZRM o pozostawieniu pacjenta pod opieką rodziny, zamiast przetransportowania go do odpowiedniego szpitala, uznana została, na podstawie opinii wojewódzkiego konsultanta w dziedzinie medycyny ratunkowej, za nieprawidłową. Wyjaśniono, że przedstawione objawy w dokumentacji medycznej i oświadczeniach członków ZRM udzielających pomocy obligowały kierownika do podjęcia decyzji o niezwłocznym przewiezieniu pacjenta do szpitala celem wykonania tomografii głowy i konsultacji neurochirurgicznej, czego nie dokonano.

Rzecznicy…

Ponadto, własną analizę sprawy przeprowadził także Rzecznik Praw Dziecka, w postępowaniu o numerze ZSS.442.29.2018.KS. W piśmie z dnia 21 stycznia 2019 roku, informującym o wynikach rozpatrzenia sprawy, Rzecznik Praw Dziecka poinformował o stwierdzeniu naruszenia prawa chłopca do życia i ochrony zdrowia przez podmiot leczniczy: Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach.

W sprawie zdarzenia prowadzone było także postępowanie wyjaśniające w przedmiocie naruszenia praw pacjenta przez Rzecznika Praw Pacjenta. Na podstawie opinii biegłych z zakresu neurochirurgii, neurologii dziecięcej oraz medycyny ratunkowej, Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził, że prawa pacjenta chłopca zostały naruszone niewłaściwym, niezgodnym z aktualną wówczas wiedzą medyczną postępowaniem lekarza – kierownika ZRM.

Nadto, aktualnie toczy się także postępowanie w przedmiocie odpowiedzialności zawodowej lekarza, przed Okręgowym Sądem Lekarskim w Katowicach.

Rola mediów – podziękowania dla TVN UWAGA

Wszystkie sprawy Pawła i jego rodziców prowadzę wspólnie z mec. Michałem Krzanowskim. Jestem przekonana, że gdyby nie interwencja mediów w tej skandalicznej sprawie, byłoby znacznie trudniej dotrzeć do wielu dowodów i kto wie, jak potoczyłyby się losy wielu postępowań.

W imieniu Pawła i jego rodziców dziękuję ekipie TVN UWAGA za pomoc.

Link do jednego z reportaży: „Paweł umierał, a lekarz stwierdził, że udaje nieprzytomnego”