To prawda, że zajmuję się głównie błędami medycznymi. A ponieważ procesy o błędy medyczne uchodzą za najtrudniejsze, to może z tej przyczyny trafiają do mnie też inne trudne sprawy, związane z poważnymi szkodami na zdrowiu lub śmiercią poszkodowanego. Na zasadzie: „jak nie kancelaria BFP i Budzowska, to już nikt”:) Poprzednie zdanie jest w cudzysłowie, bo to oczywiście cytat z tego, co mówią nam Klienci, nie wyraz zadufania w sobie;)
Lubimy wyzwania
Prawdą jest też, że lubimy wyzwania nawet, jeśli okazują się wyzwaniem wieloletnim. Do takich nietypowych spraw mogę zaliczyć proces, w którym chodziło o udowodnienie, że za śmierć młodej kobiety odpowiada azbest. A konkretnie: zaniedbania właściciela budynku i pracodawcy. Dopuścili oni do tego, że mimo fatalnego stanu technicznego, przez ponad 10 lat w nieremontowanym budynku zbudowanym niemal w całości z azbestu, mieściła się instytucja publiczna. Pracowali w niej ludzie, przyjmowano petentów. W tym dzieci.
Walka o zdrowie innych pracowników
Walkę o usunięcie śmiertelnego zagrożenia z przestrzeni publicznej zapoczątkowała jeszcze sama poszkodowana. Kiedy już miała świadomość, że za zachorowanie przez nią na międzybłoniaka opłucnej odpowiada azbest w miejscu jej pracy, słała alarmujące listy do władz. Niestety bez pozytywnego odzewu.
Choroba zawodowa tylko dla pracowników fizycznych
Po jej śmierci rodzina zmarłej powierzyła nam kontynuowanie sprawy. Postanowiliśmy zacząć od ustalenia, że międzybłoniak opłucnej należy uznać w tym przypadku za chorobę zawodową.
Zmiana mentalności (bo nie przepisów!) urzędników, którzy mieli wydać decyzję administracyjną, okazała się jednak niemal niewykonalna. Skoro zmarła nie wykonywała pracy przy produkcji azbestu, to międzybłoniak opłucnej nie jest w jej przypadku chorobą zawodową. Tak w skrócie można streścić stanowisko urzędu.
Sądy po stronie poszkodowanych
Sądy administracyjne uchyliły już dwie niekorzystne dla naszego klienta decyzje inspekcji sanitarnej o braku podstaw do stwierdzenia choroby zawodowej u jego zmarłej żony. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że po spełnieniu innych przesłanek, dla stwierdzenia choroby zawodowej wystarczy, że w budynku, w którym wykonuje się pracę, występują czynniki szkodliwe dla zdrowia wywołujące choroby, które znajdują się w wykazie chorób zawodowych.
Nie jest konieczne, aby pracownik wykonywał pracę bezpośrednio związaną z użyciem tych szkodliwych dla zdrowia czynników. Wydawałoby się, że to kończy sprawę. Nic bardziej mylnego. Po 6 latach i przejściu przez wszystkie instancje, dziś chyba już po raz trzeci sprawą będzie zajmował się organ administracyjny – bo urzędnicy nie dają za wygraną.
Zadośćuczynienie za śmierć żony i matki
Szybciej natomiast potoczyła się sprawa o zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, jaką ostatecznie zdecydowaliśmy się wytoczyć w imieniu męża i córki poszkodowanej. Udowodnienie na drodze cywilnej, że za śmierć żony i matki, która zmarła na groźną odmianę nowotworu ‑ międzybłoniak opłucnej, odpowiada azbest w miejscu pracy, okazało się możliwe. I to w niespełna 5 lat! Sąd zasądził 100 tys. zł. zadośćuczynienia na rzecz męża, 120 tys. zł. dla córki.
Nie jest to najwyższe zadośćuczynienie, jakie kiedykolwiek wygraliśmy, ale piłka wciąż jest w grze. Wyrok nie jest prawomocny. Najważniejsze jest coś innego: budynek doczekał się w międzyczasie kapitalnego remontu i dziś już nie zagraża zdrowiu użytkowników. Przypadek? Nie sądzę.
O innych nietypowych procesach napiszę już wkrótce.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }