Właśnie ukazał się artykuł z moim komentarzem na temat wyroku Sądu Najwyższego z 10.01.2019 r. II CSK 293/18 o prawie pacjenta do informacji. Link do publikacji red. Marka Domagalskiego jest tutaj: „50 tys. zł. za błędną diagnozę”.
Zakres obowiązku informacyjnego lekarza
Wyrok dotyczy – jak mogłoby się wydawać – kwestii oczywistej. Czy jeśli lekarz popełni błąd diagnostyczny, a następnie przekaże tę błędną diagnozę pacjentowi, to narusza prawo pacjenta do informacji o stanie zdrowia? Czy też może wszystko jest ok, bo przecież „powiedział, co wiedział”?
Symboliczne zadośćuczynienie za złamanie prawa pacjenta?
Temat nie jest czysto teoretyczny, ponieważ za naruszenie prawa pacjenta chory może otrzymać odrębne zadośćuczynienie. I to niezależnie od tego, czy należy mu się jednocześnie zadośćuczynienie i odszkodowanie za błąd lekarski. Powoli normą stają się kwoty między 20-50 tys. zł., więc daje się zauważyć, że prawa pacjenta rosną w cenę. Nie są to już sumy symboliczne. Nic dziwnego, że szpitale się bronią przed zarzutami, a deklaracje zgody na operację przybierają rozmiary wielostronicowych formularzy.
Informacja: prawdziwa czy „względnie” prawdziwa?
Dobrze więc, że Sąd Najwyższy rozwiewa wątpliwości, jakie nasuwają się przy analizie niektórych przypadków. Sama miałam niedawno podobną sytuację, gdzie mojego klienta nie poinformowano, że ma raka. Bliżej opisałam tamtą historię w artykule „Czarne jest czarne, a białe jest białe”. Szpital bronił się, że skoro patomorfolog się pomylił i nie rozpoznał czerniaka, to informacja przekazana pacjentowi była zgodna z „ustaleniami szpitala”. Czy oznacza to, że była także – w domyśle – rzetelna, a może nawet prawdziwa? Oczywiście, że nie, nawet laik czuje, że coś jest nie tak.
Kropka nad i
– Tylko decyzja pacjenta podjęta na podstawie informacji opartej na właściwej diagnozie umożliwia pacjentowi zrealizowanie tego [prawa do informacji o stanie zdrowia – przyp. mój] prawa.
– wskazał w uzasadnieniu omawianego wyroku sędzia SN Henryk Pietrzkowski.
Zdaniem SN prawo pacjentki zostało naruszone w sposób ewidentny, wyrządzając powódce krzywdę o dużym stopniu. Uzasadniało to zasądzenie jej żądanej kwoty, czyli 50 tys. zł.
Błędnie prowadzony poród
Nic dodać, nic ująć. No, może poza tym, że podobne sumy sądy przyznały poszkodowanym pacjentom także w kilku innych sprawach, które prowadziłam ja. Chodziło w nich m.in o błąd okołoporodowy (więcej o kwotach w poście: „Prawa pacjentki w czasie porodu”). Wyrok SN więc potwierdza słuszność tych – niektórych jeszcze nieprawomocnych – rozstrzygnięć
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }