Gdy pierwsze słowa, jakie padają z ust mojego potencjalnego klienta brzmią: „Pani Mecenas, w mojej sprawie błąd medyczny jest oczywisty”, to w duchu się uśmiecham. Nie, nie dlatego, że oczyma wyobraźni widzę już wygraną w procesie, ani nie dlatego, że to coś zabawnego. To stąd, że jeśli chodzi o błędy medyczne, to nie istnieją sprawy oczywiste. W sensie: tak jednoznaczne, że można być pewnym, że szpital po otrzymaniu wezwania do zapłaty wywiesi białą flagę manifestując, że się poddaje. I zawrze – mityczną – ugodę. Bo pytanie o ugodę w sytuacji „oczywistego błędu medycznego” pada zwykle jako drugie:)
W odpowiedzi na takie pytania tłumaczę, że niestety musimy zakładać, że przeciwnik będzie walczył do upadłego. I to nawet, gdy na zdrowy chłopski rozum nie ma żadnych szans, gdy przykładowo błąd medyczny, popełniony z ewidentnej winy lekarza, jasno wynika z dokumentacji medycznej.
„Książkowy” błąd medyczny
Dobrą ilustracją takiej sytuacji jest moja i mec. Michała Krzanowskiego (bo sprawę prowadziliśmy wspólnie) ostatnia wygrana w sądzie apelacyjnym. Opis sprawy będzie z konieczności skrótowy, bo nie o szczegóły przebiegu leczenia tu chodzi.
Podczas operacji żylaków pozostawiono omyłkowo w ciele pacjenta na jednej z żył tzw. podwiązkę. Niezamierzone zamknięcie tej żyły doprowadziło w efekcie do rozległej zakrzepicy w obrębie kończyny dolnej. Błąd operatora nie został ani rozpoznany w trakcie zabiegu, ani w okresie okołooperacyjnym. Ale, uwaga: podwiązka ta została „odnaleziona” podczas zabiegu naprawczego w innym szpitalu. I – co ważne – szczegółowo opisana i obfotografowana w dokumentacji medycznej.
Uznanie odpowiedzialności za błąd
Pacjent skierował swoje kroki do Wojewódzkiej Komisji ds Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Chciał załatwić sprawę najbardziej polubownie, jak tylko to jest możliwe. Szpital… przyznał, że ponosi odpowiedzialność za błąd medyczny. A więc – trzask, prask – Komisja wydała orzeczenie o zdarzeniu, korzystne dla pacjenta. Wydawałoby się, że do tego momentu wszystko wyglada tak, jak w opowieściach pacjentów o „oczywistym błędzie medycznym”.
Jednak nie tak szybko.
Odszkodowanie za błąd lekarski
Szpital zaproponował, owszem, odszkodowanie za popełniony błąd lekarski.
15 tys. zł.
Tak, 15 tys. zł.
Tu kończy się opowieść o oczywistym błędzie medycznym, a zaczyna o typowym procesie o zadośćuczynienie i odszkodowanie dla pacjenta.
Sąd czy nie sąd?
Wystąpiliśmy z powództwem do sądu cywilnego. Tym razem szpital i jego ubezpieczyciel, ramię w ramię, walczyli do upadłego. Zaczynając w odpowiedzi na pozew od… całkowitego zanegowania odpowiedzialności za błąd operacyjny. Do której wcześniej, przypomnę, w postępowaniu przed Komisją, na piśmie się przyznali.
Proces trwał 5 lat. W sprawie wypowiadało się dwóch biegłych sądowych, którzy wydali łącznie 5, jednomyślnych we wnioskach, opinii. Koniec końców zapadł wyrok I instancji. Sąd zasadził 120 tys. zł zadośćuczynienia, w tym 20 tys. za naruszenie praw pacjenta.
Właśnie zapadł wyrok sądu apelacyjnego. Sąd uwzględnił naszą apelację co do kwoty i uznał, że poszkodowanemu pacjentowi należy się łącznie 270 tys. zł, w tym 20 tys. za naruszenie praw pacjenta.
I suspens…
Co ciekawe, w ustnym uzasadnieniu sędzia powiedział, że w jego wieloletniej karierze orzeczniczej rozpoznawania spraw o błędy medyczne rzadko spotyka się z tak oczywistym błędem:)
Czyli jednak oczywiste błędy medyczne istnieją!
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Potwierdzam, nawet w przypadku oczywistych błędów szpital porafai do końca iść w zaparte.
Mój syn to ofiara lekarzy, zawiniło kilka czynników, sprawa karna zakończona wyrokiem, a szpital dalej uparcie twierdził, że jego wina jest nieznaczna i niezamierzona. Ubezpieczyciel uznaje, szpital uznaje, ale płaci nieadekwatnie do sytuacji pokrzywdzonego pacjenta – dziecko zostało w stanie wegetatywnym. Nie mówi, nie rusza się, karmiony przez pega. Przyznają rentę, która też jest kroplą w morzu, sąd po latach zasądza jej wielokrotność.
Po kilku ciężkich dla nas rodziców latach procesu – głównie emocjonalnie i zasądzonym odszkodowaniu myślałam, że zwrócą po latach pieniądze za zakupiony dla dziecka sprzęt rehabilitacyjny. Niestety znowu muszę iść do sądu, chociaż w wyroku mamy zapis o odpowiedzialności szpitala na przyszłość.
Zniszczyli nam życie, moje dziecko skazali na życie w więzieniu własnego ciała i niestety pomimo uznanej wyrokiem winy, skazują nas na dalsze procesy.
A wydawało się, że sprawa jest oczywista….
.
oczywiste błędy istnieją. Szkoda, że czasem tak trudno przekonać do tego pacjentów.
I stary dowcip: czym różni się Pan Bóg id lekarza? – Pan Bóg nie uważa, że jest lekarzem ;(