Zgoda na zabieg jest jednym z kluczowych etapów leczenia. Do świadomego uczestnictwa pacjenta w tym procesie należy zatem podchodzić ze szczególną uwagą. To teoria, z którą każdy się zgadza. W praktyce, jak to w życiu, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
To, na co pacjent wyraża zgodę, jest ważne przede wszystkim dla pacjenta – wiadomo. Dla lekarza, uzyskanie zgody pacjenta na zabieg jest na ogół uciążliwym, biurokratycznym obowiązkiem, który najchętniej zredukowałby do minimum. Pojawiają się nawet takie pomysły.
Spójrzmy zatem na problem nieco inaczej, bo oczami dyrektorów szpitali.
W kuluarach konferencji, na której ostatnio wygłaszałam wykład na temat odpowiedzialności podmiotów leczniczych i ubezpieczycieli za błędy lekarskie, porozmawialiśmy sobie miedzy innymi o realiach. Dyrektorzy bezpośrednio nie leczą pacjentów, więc właściwie mogłoby być im wszystko jedno, jak wygląda rozmowa lekarza z „kandydatem” do operacji. Im jednak bardzo zależy, żeby zgoda pacjenta na leczenie była świadoma i żeby doktorzy potrafili się z chorymi porozumieć. Dlaczego? Ponieważ w razie braku wymaganych informacji przed operacją, a następnie powikłań po jej przeprowadzeniu, szpital może popaść w poważne kłopoty…
Właściwie wszystko na temat zgody na zabieg mówi wyrok wydany w prowadzonej i zakończonej przed laty przez moją kancelarię sprawie:
„Jeżeli pacjentka nie została poinformowana o możliwości wystąpienia poważnych komplikacji zdrowotnych wskutek podania kontrastu w postaci roztworu błękitu metylowego, to nie można mówić o skutecznej zgodzie na zabieg, a tym samym o przejęciu przez nią ryzyka, jakie było z nim związane.
W braku „poinformowanej” zgody pacjentki powstanie szkody wskutek wykonania zabiegu, także prawidłowego z punktu widzenia medycznego, uzasadnia odpowiedzialność lekarza (szpitala).”
Ten wyrok – Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 11 marca 2008 r. I ACa 846/07 – wyznacza praktyczne i prawne granice odpowiedzialności szpitala i jest uznawany za jeden z ważniejszych w ramach tzw. dorobku orzecznictwa.
Co z niego wynika? Nawet, gdy zabieg (operacja) jest wykonany poprawnie, zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, a wystąpią powikłania, to jeśli pacjent nie został odpowiednio poinformowany przed operacją o ryzyku, jakie się z nią wiąże, może wystąpić o rekompensatę, czyli zadośćuczynienie, zapłatę odszkodowania i renty.
Gdyby jednak całe zagadnienie było tak proste, jak cytowana teza wyroku, to proces w tej sprawie nie trwałby 15 lat… A trwał – ja byłam pełnomocnikiem „tylko” przez ostatnie 6 lat, po tym, jak poprzedni pełnomocnik oświadczył klientce, że jego możliwości się wyczerpały.
Po pierwsze: to, na co się chory rzeczywiście zgodził i jaką wcześniej informację otrzymał, jest w procesie najczęściej osią sporu. Czyli my – pacjent i jego pełnomocnik – próbujemy udowodnić, że lekarz nie omówił rzetelnie z pacjentem tego, jakie są dostępne metody lecznicze i nie poinformował, jakie ryzyka wiążą się z każdą z nich. W szczególności z metodą wybraną (najczęściej arbitralnie przez lekarza) w tym konkretnym przypadku.
Szpital i jego pełnomocnik twierdzą na ogół przeciwnie. Kiedy w dokumentacji jest tzw. zgoda blankietowa, czyli mniej lub bardziej ogólny formularz typu „wyrażam zgodę na proponowane leczenie w postaci zabiegu operacyjnego (…) i oświadczam, że zostałem poinformowany o jego ryzykach oraz że miałem możliwość nieskrępowanego zadawania pytań”, to sytuacja się komplikuje. Niestety to, jaka była dokładnie treść informacji i na co konkretnie pacjent wyraził zgodę, sąd może ustalić między innymi opierając się na zeznaniach świadków.
I zaczyna się zabawa w przypominanie sobie rozmowy pacjent – lekarz sprzed – na ogół – kilku lat. To, że detaliczna pamięć członków personelu medycznego na temat 10-minutowej rozmowy z jednym z setek, jeśli nie tysięcy pacjentów, musi być fikcją, nikomu nie przeszkadza…
Po drugie: kluczowe bywa ustalenie, o czym właściwie lekarz miał obowiązek poinformować pacjenta. Czy o wszystkich powikłaniach? Niewykonalne. Wystarczy na ogół o najczęstszych lub najbardziej poważnych.
Po trzecie: zakres przekazywanej wiedzy należy zindywidualizować, to znaczy dopasować do chorego. Do tego, co chce usłyszeć, do możliwości zrozumienia przez niego określonych, czasem trudnych, informacji. Podobnie z ryzykiem: często jest diametralnie różne dla dwóch różnych pacjentów, w zależności na przykład od stanu zaawansowania choroby czy chorób współistniejących.
I tak dalej, i tak dalej. Tym postem nie wyczerpię tematu, ale o zgodzie będę jeszcze duuużo pisać, bo jak wspomniałam na początku, to bardzo ważny temat, także z punktu widzenia możliwości uzyskania odszkodowania za błąd medyczny.
A rada na dziś?
Będąc pacjentem przed zabiegiem diagnostycznym lub operacyjnym albo przed podjęciem leczenia metodą stwarzającą podwyższone ryzyko:
- przeczytaj uważnie formularz „pisemnej zgody”, który otrzymujesz do podpisania;
- jeśli masz wątpliwości lub pytania, nie bój się ich zadać;
- jeśli lekarz oczekuje od ciebie podpisania formularza „in blanco” – bez wypełnionej rubryki, gdzie ma być wpisany rodzaj operacji, bez daty lub bez nazwiska lekarza, który z tobą rozmawia, poproś o wcześniejsze wypełnienie tych pól;
- jeśli te rubryki są wypełnione, ale zostają jeszcze wolne miejsca obok – zakreśl je: często po zabiegach, szczególnie powikłanych, w takich miejscach pojawiają się dodatkowe informacje, których wcześniej tam nie było…;
- jeśli przeczytanie formularza lub złożenie podpisu przychodzi ci z trudem, bo na przykład jesteś już po premedykacji, w drodze na salę operacyjną, przekaż lekarzowi albo osobie bliskiej, że nie jesteś w stanie się podpisać;
- i najważniejsze: dopisuj przy swoim podpisie datę i godzinę – czasem minuty mają znaczenie.
Szczególnie w sprawie o błąd medyczny…
{ 14 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witam, zwracam się do Pani o rozstrzygnięcie pewnej kwestii:
Od października mamy w oddziale chirurgicznym nowego szefa , który wprowadza liczne zmiany. Jedną z nich jest zmiana treści formularza zgody na zabieg operacyjny zgodnie z wymaganiami. To jest akurat dobra zmiana. Szef zażyczył sobie aby te formularze (każdy inny ,dostosowany do rodzaju zabiegu) wisiały w punkcie pielęgniarskim i z chwilą przyjęcia pacjenta do oddziału, do planowego zabiegu, my pielęgniarki wręczałybyśmy go pacjentowi. Twierdzi, że dajemy tylko informacje. Ale ja pytam jak tylko informacje, skoro na drugiej stronie widnieje miejsce na podpis pacjenta, czyli jego zgodę na zabieg. Nie zgadzamy się na to, gdyż nie my operujemy pacjenta , a informowanie i pobieranie zgody na zabieg to chyba procedura lekarska. Poza tym nawet w karcie praw pacjenta jest zapisane , że pacjent ma prawo do uzyskania przystępnej informacji od lekarza.Szef tłumaczy się, że to tylko informacja o zabiegu , więc papier możemy dać pacjentowi do ręki a oni -lekarze dyżurni, będą ją odbierać od pacjentów na wieczornej wizycie ( a gdzie miejsce i czas na rozmowę i wyjaśnienie watpliwości?)Chciałabym się dowiedzieć, jakie ma Pani zdanie w tej sprawie.czy są jakieś akty prawne w których wyraźnie jest napisane, że to lekarz jest obowiązany dawać zgodę i udzielać informacje na temat wykonywanej operacji.Czy pielęgniarka może być do tego celu ” wykorzystana” Pozdrawiam Magda
Na pocztę mogłabym też przesłać skan jednej zgody.
Szanowna Pani,
nie widzę nic złego we wręczaniu pacjentom przez personel pielęgniarski formularza zgody z informacją o zabiegu, pod warunkiem, że:
1) po otrzymaniu formularza pacjent ma czas na zastanowienie (np formularz wręczany jest w wieczorem, przed zabiegiem zaplanowanym na kolejny dzień) i nie podpisuje od ręki formularza po wręczeniu mu przez pielęgniarkę,
2) formularz nie zastępuje rozmowy z lekarzem – która może też mieć miejsce np. w okolicach wizyty, po jakimś czasie od wręczenia formularza
3) nie pielęgniarka, a lekarz potwierdza własnym podpisem, że to on rozmawiał z pacjentem i pacjent miał możliwość zadawania pytań
4) nie pielęgniarka odpowiada na pytania pacjenta, a lekarz
5) informacje na formularzu powinny być zindywidualizowane – dotyczyć konkretnego zabiegu i konkretnego pacjenta.
Generalnie, dla przypomnienia najważniejsze kwestie dotyczące zgody:
– Zgoda powinna być odebrana przez lekarza od pacjenta przed udzieleniem świadczenia zdrowotnego
– Zgoda na udzielenie określonego świadczenia zdrowotnego powinna być poprzedzona poinformowaniem pacjenta o rodzaju zabiegu, spodziewanych korzyściach, typowych powikłaniach, które mogą wystąpić, lub nawet rzadkich powikłaniach, ale mogących powodować poważne skutki dla zdrowia, o następstwach zabiegu, a także o alternatywnych metodach leczenia (tzw. zgoda poinformowana)
– Zgoda na udzielenie świadczenia zdrowotnego powinna być zgodą świadomą i dobrowolną
– Zgoda powinna być wyrażona w warunkach stwarzających pacjentowi możliwość swobodnego podejmowania decyzji
– Na życzenie pacjenta w rozmowie z lekarzem dotyczącej wyrażenia zgody może uczestniczyć osoba bliska
– W przypadku zabiegu operacyjnego albo zastosowania metod leczenia lub diagnostyki stwarzających podwyższone ryzyko pacjent ma prawo do wyrażenia zgody lub sprzeciwu w formie pisemnej
– Zgoda blankietowa nie jest zgodą świadomą; zgoda powinna być wyrażana osobno na poszczególne interwencje medyczne.
dokonano operacji laparotomii usunięto jajniki i macicę ,na zgodzie jest mój podpis dopisana data rzekomo przez położną . punkt 6. zastrzeżenia nie podpisany ani nie wypełniony. 8.punkt Oświadczenie pieczątki lekarzy bez mojego podpisu i nie wpisano w tym punkcie rodzaj zabiegu
Zapomniałam dopisać że na formularzu brakuje wpisu o usunięciu macicy .Lekarze tłumaczą że już zgodę podpisałam na Izbie Przyjęć ( bezprawie), brak USG.To tylko małe Ziemianki.
Szanowna Pani,
brak zgody na zakres operacji, braki w formularzu zgody na operację czy wręcz fałszowanie dokumentacji medycznej (jak Pani opisuje, dopisywanie niektórych informacji niezgodnie z zasadami prowadzenia dokumentacji medycznej) – to poważne uchybienia w procesie leczenia. Konsekwencją może być nawet uznanie, że operację przeprowadzono bezprawnie, bo bez Pani skutecznej zgody. Te fakty musi jednak w procesie o błąd lekarski udowodnić pacjent.
W 2009 roku miałem zdiagnozowaną otosklerozę ( choroby ucha środkowego) w prywatnej przychodni. Lekarz, który to zdiagnozował skierował mnie na operację do SPSK4 w Lublinie – miał mnie też operować. Stawiłem się ze skierowaniem na zabieg, ale niefortunnie lekarz, który mnie skierował poszedł na urlop i decyzję wykonaniu zabiegu podjął ordynator, który to też podjął się zoperowania mnie. Zabieg był wykonany bez podpisywania zgody przeze mnie. Po 2 dniach od zabiegu straciłem słuch i błędnik w uchu operowanym. Cały czas przebywałem na oddziale w szpitalu. Ordynator zapytał mnie co ma robić i przeprowadził drugi zabieg wyjęcia wszczepionej protezy ucha środkowego. Przed tym drugim zabiegiem już na stole operacyjnym podał mi do podpisu zgodę na zabieg ten pierwszy i drugi. Podpisałem to nie uzupełniając dat.
Moja świadomość po nagłej utracie słuchu była ograniczona.
Ordynator-opertator sam uzupełnił daty na tych zgodach wpisując datę wcześniejszą do pierwszego zabiegu który defacto uszkodził mi trwale słuch.
Moje pytanie :
1) czy po takim czasie mogę dochodzić jakichkolwiek odszkodowań?
2) czy zmiana daty na zgodzie na zabieg posiada znamiona przestępstwa „datowania”?
3) jakie są terminy przedawnień co do odszkodowań?
4)jakie są terminy przedawnień co do „datowania dokumentów medycznych”
Reasumując uważam, że zostałem zoperowany bez zgody i nie poinformowany o możliwych skutkach i powikłaniach
Szanowny Panie,
w komentarzach do postów zasadniczo nie udzielam porad prawnych. Biorąc pod uwagę jednak wyjątkowość sytuacji, to odpowiadając na Pana pytania, krótko mogę stwierdzić, że:
– wg mnie Pana roszczenia są przedawnione,
– antydatowanie zgód na zabieg może być kwalifikowane jako przestępstwo,
– jeśli lekarz zostanie skazany za przestępstwo, to kwestia przedawnienia będzie wyglądać korzystnej dla Pana,
– na drodze karnej są większe możliwości udowodnienia sfałszowania dokumentacji,
– może Pan rozważyć złożenie zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, opisując całą sytuację mniej więcej jak w Pana komentarzu. Zaczęłabym jednak od pozyskania pełnej dokumentacji medycznej i analizy, jak dokładnie wyglądają te wpisy, o których Pan wspomina.
Jolanta Budzowska
Dzien dobry Pani Mecenas. Sledze od jakiegoś czasu Pani bloga. Chciałbym się w pewnej sprawie poradzić. Czy jeśli doszło u Pacjenta do przerwania ciągłości jelita, a pacjent wypełniając formularz wyraził zgodę na zabieg (w formularzu znajdowała się informacja, iż ryzyko powikłań jest duże), to czy takie wyrażenie zgody uwalnia szpital od odpowiedzialności? Proszę o informację.
Szanowny Panie,
w komentarzach nie udzielam porad prawnych. Wyrażenie zgody na zabieg, po otrzymaniu informacji o tym, że może dojść do określonych powikłań, stwarza oczywiście trudniejszą sytuację dla pacjenta, jeśli do takich powikłań dojdzie. Gdyby nie było takiej informacji, a zatem zgoda byłaby wadliwa, lekarz odpowiadałby zawsze za powikłanie.
Jeśli jednak zgoda była uzyskana prawidłowo, to pacjent, chcąc dochodzić odszkodowania za błąd medyczny, musi udowodnić, że danego powikłania mimo wszystko można było uniknąć, gdyby leczenie przeprowadzono z należytą starannością. Innymi słowy: nawet prawidłowe poinformowanie pacjenta nie uwalnia lekarza (szpitala) od odpowiedzialności za błąd w sztuce medycznej, a ile błąd miał rzeczywiście miejsce.
Bardzo Pani Mecenas dziękuję za informację.
Pani Mecenas
ciekawi mnie, czy miała Pani do czynienia z nieco odwrotną sytuacją. Mianowicie, lekarz rekomenduje zabieg, ale pacjent nie wyraża zgody na zabieg, z uwagi na to, że nie ma pełnej wiedzy i informacji o możliwych korzyściach i powikłaniach ewentualnego zabiegu. Lekarz ich nie przekazuje, bądź odpowiada zdawkowo, w związku z czym pacjent wybiera inną metodę leczenia (np. mniej inwazyjną) niż zabieg. Przypuszczam, że w takiej sytuacji wszystkie rozważania dot. zgody, jakie czytamy w wyrokach również wchodzą w grę, w szczególności gdy wybrana przez pacjenta metoda leczenia okazuje się mniej skuteczna bądź w inny sposób uciążliwa, czy wręcz niekorzystna dla pacjenta, o czym nie wiedział w chwili, gdy rezygnował z zabiegu – właśnie z braku odpowiedniej informacji ze strony lekarza. Zdaję sobie sprawę, że większość spraw tego typu dotyczy kwestii wyrażenia zgody nie do końca świadomej, niemniej na pewno zdarzają się sytuacje opisane powyżej, choć pewnie są rzadkie, bo pacjenci najczęściej kierują się rekomendacją lekarzy. Pomimo, że opisana przeze mnie sytuacja, to też naruszenie praw pacjenta do informacji, to mam wrażenie, że lekarze koncentrują się tylko na zdobyciu podpisu pacjenta pod zgodą na operację (i tu przekazują mniej lub bardziej rozbudowaną informację). Jednak już w sytuacji braku zgody, odbierają podpis i całkowicie ignorują kwestie skutków takiej decyzji (oby tylko w papierach był podpis, że pacjent się nie zgodził, a reszta to nie moja sprawa). Za takie sytuacje lekarz też przecież musi ponosić odpowiedzialność.
Pozdrawiam
Małgorzata
Ma Pani rację, bo zgoda powinna być „poinformowana”, czyli pacjent powinien otrzymać pełną informację o dostępnych metodach leczenia i ich ryzyku (nawet, jeśli jakaś metoda nie jest „praktykowana” w danej placówce). Problem to kwestia dowodowa. Trudno mi sobie wyobrazić, że po podpisaniu zgody na metodę – jak Pani pisze – np. mniej inwazyjną, ale zarazem mniej skuteczną, pacjent będzie w stanie udowodnić, że postąpił tak dlatego, że nie dostał pełnej informacji od lekarza. Sam fakt wyboru metody „gorszej” świadczy wg mnie o tym, że wybierał spośród kilku, a nadto miał możliwość (przynajmniej w teorii) zadawania pytań itd.
Co do odmowy poddania się danemu leczeniu, sytuacja wygląda wg mnie nieco inaczej. Ponieważ nie ma do tego celu gotowych formularzy, lekarze często ograniczają się do zdawkowego: „Pacjent pouczony o ryzyku, odmawia poddania się operacji”. I tu jest spore pole do popisu dla pacjenta, który dość łatwo wykaże, że nie dostał wyczerpujących informacji, w szczególności o alternatywnych metodach leczenia.
Dzień dobry. Mam pytanie odnośnie zgody na zabieg operacyjny. Moja mama miała dwukrotnie
w ciągu kilku dni operowany kręgosłup lędźwiowy. Na pierwszą operację wyraziła zgodę z dojściem od strony tylno-bocznej. Operacja się nie powiodła i po kilku dniach miała być druga operacja, ale już dostępem od klatki piersiowej, na co mama wyraziła zgodę. Tymczasem lekarze wykonali drugi zabieg również od strony tylno-bocznej w ogóle nie próbując dojścia z przodu. Skutkiem zabiegu jest niedowład kończyn dolnych. Podobno dojście od boku było błędem, ale bardziej chodzi mi o samą zgodę.Czy lekarze mieli prawo wykonać drugi zabieg metodą tylno-boczną na podstawie zgody udzielonej przed pierwszym zabiegiem i pomimo tego, że na drugi zabieg mama wyraziła zgodę tylko od strony przedniej?
Pozdrawiam,
Jacek
Nie, jeśli zgoda nie była zmieniona ustnie i nie było zagrożenia życia, to wg mnie nie można było wykonać zabiegu inną metodą niż ta, na która pacjentk wyraziła zgodę.