Tak, drogi pacjencie, to blog dla pacjenta. To nie pomyłka. Ale sprawa nie jest taka prosta;)
Mój blog czytają też lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, „konkurencja”, a ja czytam blogi lekarzy i prawników reprezentujących lekarzy.
„Kiedy ma się wroga, mądrze jest znać jego zwyczaje” (James Clavell, Król szczurów)
– cytat oczywiście przywołuję z duuużym przymrużeniem oka.
Zapoznanie się z punktem widzenia lekarza czy strategią potencjalnego przeciwnika procesowego często jednak okazuje się przydatne.
Oto przykład. Niedawno mój częsty adwersarz, mec. Tymiński, z którym co rusz spotykamy się na sali sądowej (oczywiście, po przeciwnych stronach), napisał na swoim blogu, adresowanym do lekarzy, że nie zaleca „wyrywania się” i dawania pacjentom po każdej wizycie wydruku z dokumentacji medycznej z opisem tej wizyty. Dlaczego?
„Niebezpieczeństwo wydawania pacjentowi pełnej dokumentacji medycznej po każdej wizycie polega na tym, że z taką dokumentacją pacjent może zgłosić się do innego lekarza i poprosić o ocenę lub weryfikację postępowania pierwszego lekarza.”
A ja, rozważny pacjencie, a mój czytelniku, radzę Ci zupełnie odwrotnie: po każdej wizycie proś o wydruk z opisem wizyty. Masz takie prawo. Jak nie wiesz, co powiedzieć, a czujesz się w obowiązku tłumaczyć się przed lekarzem, to wyjaśnij, że jesteś tak zdenerwowany, że nie jesteś w stanie zapamiętać wszystkiego i przekazać żonie/mężowi/córce/synowi „co lekarz powiedział” i dlatego prosisz o wydruk (albo ksero) albo zapisanie. Możesz też powiedzieć cokolwiek innego. Albo nic. Bo masz w każdym czasie prawo do otrzymania kserokopii swojej dokumentacji medycznej.
Nie chodzi o to, że od razu użyjesz takiego wydruku przeciwko lekarzowi. Ale jeśli sprawa jest poważna, rzeczywiście borykasz się z trudnościami w diagnozie albo leczeniu, konsultujesz swój problem z wieloma lekarzami – to biorąc wydruk unikasz ryzyka „podrasowania” czy zmian w dokumentacji, które lekarz zawsze może wprowadzić poza Twoją kontrolą.
Po drugie: mając „papier” w ręce, wiesz dokładnie, co jest zapisane w dokumentacji. Często przecież wydaje nam się, że jak zgłaszamy na wizycie, że na przykład od kilku dni nas boli kręgosłup w części lędźwiowej to lekarz tak na pewno zapisał. Niekoniecznie.
Więc jak tylko mamy taką potrzebę, prośmy o wydruk opisu wizyty lekarskiej na bieżąco. Bezpośrednio po wizycie.
Możemy też zaglądać do ZIP – bywa, że lektura informacji o rozliczonych „na nas” świadczeniach refundowanych przez NFZ jest nader interesująca.
No i oczywiście zachęcam wszystkich pacjentów do czytania blogów lekarskich i blogów prawników świadczących usługi prawne dla lekarzy – wiedzy nigdy dosyć, a horyzonty należy poszerzać:)!
Na koniec uwaga do lekarzy: nie demonizujcie faktu zwrócenia się przez pacjenta o dokumentację medyczną. Nie zawsze, a nawet dość rzadko, jest to równoznaczne z zamiarem pozwania lekarza. Poza tym, jeśli lekarz leczy pacjentów jak należy i prawidłowo prowadzi dokumentację, to przecież nie ma się czego obawiać, prawda?
{ 8 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Bardzo dobry i potrzebny wpis, a niniejszy komentarz piszę „na gorąco” bo chwilę temu zakończyłam szkolenie dla lekarzy, gdzie mówiłam, aby dla własnego właśnie dobra nie utrudniali pacjentowi dostępu do dokumentacji medycznej 🙂 bo co ma wisieć nie utonie!
Mówię to studentom medycyny, lekarzom, jak mantrę pacjent nie ma obowiązku tłumaczyć się w jakim celu wnioskuje o kopię, wydruki dokumentacji medycznej.
Słusznie! „Co ma wisieć, nie utonie” – dobre:)!
Pani Mecenas, jakoś nie mam poczucia, że stoimy po przeciwnych stronach barykady -wręcz przeciwnie 😀 . Został mi z dawien dawna zwyczaj: w dyżurach zaopatrywałam pacjentów nie tylko ze \”swoich\” poradni, ale i ościennych albo przyjezdnych. Każdy taki pacjent dostawał wydruk wizyty z zebranym wywiadem, badaniem, ewentualnie ekg dołączone, adnotację o lekach podanych i o zaleceniach. Wymagał ode mnie tego szacunek dla pacjenta jak i lekarza prowadzącego. Do tej pory pacjenci \”nie moi\” taki wydruk otrzymują. \”Moi\” mają w każdej chwili dostęp do swojej dokumentacji. I cały czas mówię lekarzom przeze mnie zatrudnianym, że prawidłowa dokumentacja jest ochroną i pacjentów, i ich samych.
Dwie strony barykady? 😉
P.S. Nie radzę lekarzom prowadzenia blogów….
Cieszę się, że Pani tak – jak ja – myśli:) Nie stoimy po przeciwnych stronach barykady. Bardzo dobrze dogaduję się z mądrymi i odpowiedzialnymi lekarzami. A z dokumentacją jest dokładnie tak jak Pani pisze: rzetelnie prowadzona dokumentacja medyczna odzwierciedla rzetelne działania lekarza. Na pewno lekarza „broni” na przykład szczegółowy wywiad. Szczególnie ważne są też zalecenia. Wiem, że lekarze nie lubią „papierologii” i uważają, że wypełnianie dokumentów zabiera im cenny czas, który mogliby przeznaczyć na leczenie. Ale trzeba też pamiętać, że czasem zapisanie pewnych informacji zmusza do zastanowienia, a poza tym, dokumentacja jest też dla innych uczestników procesu leczenia.
A może w dobie cyfryzacji fajnie byłoby dygitalizować dokumentację medyczną tak, aby pacjent miał do niej wgląd (a przynajmniej do podstawowych fragmentów) bez proszenia się o dostęp? ZNam przypadki, kiedy takie coś, bazując na tzw. Elektronicznej Dokumentacji Medycznej, działa całkiem sprawnie.
Na pewno przechowywanie przez podmioty lecznicze dokumentacji medycznej w formie elektronicznej teoretycznie ułatwia do niej dostęp. Ale dostęp „bez proszenia się”, czyli – jak rozumiem – bez wniosku pacjenta? Według mnie byłoby to sprzeczne z obowiązującymi przepisami i zagrażało prawu pacjenta w postaci tajemnicy leczenia. Jak uprawnienia pacjenta albo osoby przez niego upoważnionej byłyby w takim przypadku weryfikowane? Proszę o bliższy opis tych przypadków, które Pan przytoczył, kiedy pacjenta ma dostęp do swojej dokumentacji „bez proszenia się”.
Jestem skrzywdzoną przez lekarza pacjentką. W moim przypadku nie tylko lekarz nie był 'wyrywny’ z dokumentacją, ale nawet nie dał mi żadnej świadomości co to dokładnie ma być dokumentacja medyczna. Wiem że wyjdę tu na mało rozgarniętą, ale poddając się zabiegowi pierwszy raz w życiu, myślałam ze tzw dokumentacja medyczna sprowadza się do karty wypisu ze szpitala. Mając wiedzę, co to dokładnie jest dokumentacja medyczna, co wchodzi w jej skład, jakie są procedury zabezpieczające przed jej fałszowaniem przez lekarza np dokonującego tuszowania nieprawidłowości i zaniedbań, wiele rzeczy zrobiłabym inaczej. Te i wiele innych ważnych informacji pacjent na pewno wyczytałby na blogach prawników broniących lekarzy. Gdyby z różnych źródeł mógł znaleźć poradę i informację, na pewno nie dałby sobą manipulować, nie pozwoliłby lekarzowi bezkarnie zrobić mu krzywdy. Gdybym ja znała kochaną Panią Mecenas wcześniej, gdybym dotarła wcześniej do tego wartościowego bloga, do blogów prawników doradzających lekarzom jak skutecznie walczyć z pacjentami, uniknęłabym wiele cierpienia, miałabym lepsze życie dziś i po ostatnie chwile. Kochana Pani Mecenas, błagam w imieniu swoim i innych pacjentów którym blokuje się dostęp do dokumentacji medycznej, do ludzi którzy mogą ucierpieć bo dokumentację fałszowano, bo błędy lekarskie tuszowano, błagam o zamieszczenie adresów blogów prawników którzy zabezpieczają interesy lekarzy oraz tych najaktywniejszych i doświadczonych lekarzy, którzy radzą kolegom po fachu jak pozbyć się problemu 'trudnego’ pacjenta. Niech wszyscy robią co się da, aby nietaktem, niezręcznością nie był pacjent proszący o dokumentację medyczną, lecz aby wykroczeniem i surowo karanym naruszeniem była odmowa lekarza udzielenia tejże. Dostęp do źródeł kluczowej dla pacjenta wiedzy byłby naprawdę dobrym uczynkiem dla nas wszystkich. potrzebujących wiedzy.
Niestety zbyt wiele pacjentów zbyt ufa lekarzom, nie próbując samemu czegoś więcej się dowiedzieć. Nawet nadmierne zaufanie nie jest dobre. Pozdrawiam!