Autorką postu jest mec. Karolina Kolary
Małe miasteczko. W miasteczku zamek, ratusz, galeria handlowa, a także sąd i szpital. Te dwie ostatnie instytucje okazują się, dość niespodziewanie, bohaterami burzliwej i trudnej historii, która każdego może czegoś nauczyć. Mnie po dwudziestu latach pracy nauczyła, że wiarę w sprawiedliwość można stracić, a później ją odzyskać, i to w trakcie tego samego procesu.
Może to dość naiwne ze strony prawnika, wierzyć w sprawiedliwość (słynne „Tu nie ma sprawiedliwości, tu jest sąd!” kabaretu TEY), ale mimo to od wielu lat wraz z moimi klientami idę do sądu po sprawiedliwość, właśnie, a nie tylko po wyrok.
Sprawy, które prowadzimy w ramach kancelarii BFP, zawsze są bardzo osobiste i zawsze wiążą się z jakąś, mniejszą lub większą traumą, a czasem – tragedią. Dlatego to tak niesłychanie ważne, żeby nasi klienci, niezależnie od treści rozstrzygnięcia, wyszli z sądu nie utraciwszy poczucia sprawiedliwości.
Wiara w sprawiedliwość
W tych tak zwanych „medycznych” sprawach niemal zawsze mamy do czynienia z sytuacją, w której pacjent lub jego rodzina stają naprzeciw instytucji: szpitala lub zakładu ubezpieczeń. Dlatego otrzymałam i otrzymuję niezliczoną ilość pytań dotyczących tego, czy z instytucją da się wygrać. Czy solidarność zawodowa środowiska lekarskiego nie przekreśla z góry szans pacjenta? A także, czy prowadzenie procesu w tym samym okręgu, w którym mieści się szpital, w ogóle ma sens. Zawsze, z pełnym i autentycznym przekonaniem rozwiewam te obawy, wierząc w sprawiedliwość.
Sprawa karna o błąd medyczny
Aż do sprawy, w której tylko do pewnego momentu wszystko szło dobrze. Najpierw wygrany proces cywilny, równolegle trwające kilka lat postępowanie karne.
W procesie karnym sąd uzyskał szeroki materiał dowodowy, a w nim kilkakrotnie uzupełnianą opinię biegłych. Poważny instytut wydał opinię zbiorową, pod którą podpisało się kilku specjalistów. Opinia była – co wcale nie jest oczywiste – rzetelna, konkretna i niezwykle stanowcza. ŻADNYCH wątpliwości, że na kilku etapach leczenia popełniono błędy, które wiązały się z narażeniem małego pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Wyrok sądu karnego w sprawie o błąd medyczny
A potem wyrok sądu karnego.
Uniewinniający.
Bo – zdaniem sądu – lekarz szpitala miał pod opieką wielu pacjentów i nie mógł się skupić tylko na tym jednym. Nie wiedział, w jaki sposób szybko zorganizować transport do specjalistycznego szpitala. Bo „takie są realia” pracy w szpitalu powiatowym. I jeszcze: lekarz przekazujący pacjenta był przekonany, że w karetce przyjedzie anestezjolog i będzie wiedział, co robić, a lekarz karetki przyjmujący pacjenta do transportu, który anestezjologiem nie był, był przekonany, że dostaje pacjenta ustabilizowanego i jego rola ogranicza się do wykonania transportu z punktu A do punktu B.
Wśród tych wszystkich „przekonań” sądu karnego zmarło dziecko.
Zdaniem specjalistów popełniono wiele uchybień; zdaniem Sądu nikt nie był winny.
Apelacja
Złożyliśmy apelację. Dziś (14.02.2025 r.) zapadł wyrok, w którym sąd odwoławczy uchylił wyrok uniewinniający (wobec dwojga z trojga oskarżonych) i zwrócił sprawę sądowi I instancji do ponownego rozpoznania. Sędzia dodał, że gdyby procedura na to pozwalała, byłby gotów oskarżonych skazać.
W ustnym uzasadnieniu, którego wysłuchali rodzice zmarłego dziecka Sąd stwierdził, że błędów popełnionych w szpitalu nie można zaakceptować, ani w żaden sposób usprawiedliwić.
Fragment ustnego uzasadnienia sądu drugiej instancji:
„Gdyby nie ten przepis który zabrania nam skazania w drugiej instancji (…) to my byśmy zmienili ten wyrok dzisiaj. (…) Hipotetycznie w drugiej instancji moglibyśmy [to postępowanie ] warunkowo umorzyć. Moglibyśmy, już dzisiaj, tylko nie możemy skazać. Ale doszliśmy do wniosku, że ta sprawa jest, mówiąc potocznie, za duża, za ciężkiego kalibru. Za wiele się złego stało, aby doszło do warunkowego umorzenia. Dlatego też uważamy, że to nie jest na warunkowe umorzenie, tylko na skazanie.”
Ten wyrok, to jeszcze nie koniec, ale dla rodziców zmarłego dziecka i dla mojej wiary w sprawiedliwość to bardzo wiele.
Karolina Kolary, radca prawny
***
I jeszcze kilka słów ode mnie: mec. Karolina Kolary była głównym pełnomocnikiem w tej sprawie, moja rola ograniczała się głównie do współplanowania strategii i uzgadniania kluczowych działań. Działałam jednak bezpośrednio w imieniu oskarżycieli posiłkowych na rozprawie, na której biegli odpowiadali na pytania obrońców lekarzy i wyjaśniali wątpliwości sądu odnośnie wydanej opinii. Nie mogli zrobić tego bardziej profesjonalnie.
Tak jak napisała mec. Kolary, opinie biegłych nie pozostawiały wątpliwości co do negatywnej oceny działań lekarzy. Te opinie były jednymi z najlepszych, najbardziej rzetelnych, z jakimi spotkałam się w mojej pracy zawodowej w ciągu blisko 30 lat.
A mimo to miejscowy sąd rejonowy, orzekający w tej sprawie, znalazł powody, by lekarzy uniewinnić. Wyrok uniewinniający był dla nas, jako pełnomocniczek pokrzywdzonych rodziców – oskarżycieli posiłkowych, szokujący.
Na szczęście, także dla sądu odwoławczego.
Ps: Zdjęcie budynku sądu rejonowego nieprzypadkowe. Kto rozpoznaje?
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Wujek G. pomógł rozpoznać – SR Opoczno.