Post będzie o tym, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak długo potrwa sprawa o błąd w szpitalu i w jakim terminie uzyskać można odszkodowanie za błąd lekarza. A także o tym, że to, co dla poszkodowanego pacjenta i jego rodziny jest oczywiste, dla organów oceniających, czy w sprawie doszło do błędu medycznego, już takie oczywiste nie jest. Choć powinno.
W lipcu 2013 roku do jednego z warszawskich szpitali zgłosił się młody, zdrowy, 22-letni mężczyzna. W godzinach porannych wykonano u niego planowany zabieg korekcji szczęki. Wskazaniem do operacji były względy estetyczne. Zabieg się udał.
Brak opieki pooperacyjnej
Po operacji anestezjolog wydał zalecenie, że pacjent powinien przebywać na sali pooperacyjnej pod nadzorem lekarza co najmniej do godziny 8:00 rano następnego dnia oraz mieć monitorowane parametry życiowe co 15-30 minut. Wbrew jednak zaleceniom anestezjologa parametry takie – jak wynika z dokumentacji medycznej – sprawdzono tylko dwukrotnie ok. 12:00 i 15:00, a następnie ok. g. 18:00 przeniesiono pacjenta na salę ogólną, gdzie leżał całkowicie sam.
Na nocnej zmianie pozostała tylko jedna pielęgniarka, która miała pod opieką ok. 20 pacjentów, i lekarz rezydent – bez specjalizacji. Po godzinie 23:00 pacjent po raz pierwszy zgłosił trudności w oddychaniu, które z każdą chwilą narastały wraz z obrzękiem w okolicach operowanego miejsca. Nie wiadomo dokładnie, co wydarzyło się w kolejnych minutach. Około godziny 23:45 doszło do nagłego zatrzymania krążenia u pacjenta. Lekarz próbował dokonywać nieskutecznych prób intubacji pacjenta i dopiero po północy wykonano pacjentowi zabieg konikotomii, który udrożnił drogi oddechowe. Zmiany w mózgu na skutek ok. 20-minutowego niedotlenienia były jednak tak rozległe, że pacjent pozostał w stanie krytycznym, a tydzień później zmarł.
Poszukiwanie sprawiedliwości
Rodzice zgłosili zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku ze śmiercią syna. Zawiadomili także Okręgową Izbę Lekarską. NFZ, po przeprowadzonej kontroli, w wystąpieniu pokontrolnym jednoznacznie negatywnie ocenił organizację udzielania świadczeń w zakresie chirurgia szczękowo – twarzowa – hospitalizacja, ponieważ nie zapewniono liczby personelu pielęgniarskiego i lekarskiego pełniącego dyżur w godzinach nocnych, adekwatnej do stanu i liczby hospitalizowanych pacjentów. Ponadto w wystąpieniu zarzucono, że nie zapewniono dostępu do sprzętu medycznego niezbędnego do prowadzenia zaawansowanych zabiegów resuscytacyjnych oraz że feralnej nocy nie nawiązano połączenia z lekarzem chirurgiem szczękowo – twarzowym.
Zaangażowałam się w pomoc rodzicom.
Wydawałoby się – sprawa oczywista
W październiku 2015 roku prokurator po raz pierwszy umorzył śledztwo w niniejszej sprawie po uzyskaniu opinii biegłych. Na postanowienie to złożyliśmy – my, czyli moja kancelaria – zażalenie, punktując nielogiczności i błędy w opinii biegłych. Zażalenie to zostało uwzględnione przez prokuratora w trybie autokontroli – czyli po zastanowieniu uznał, że postępowanie wyjaśniające powinien jednak prowadzić dalej. Zdecydował o konieczności wydania przez poprzednio opiniujących biegłych najpierw jednej, a potem drugiej opinii uzupełniającej.
W międzyczasie także w sprawie dyscyplinarnej Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej umorzył postępowanie, na co się zażaliliśmy. Na tyle skutecznie, że Sąd Lekarski uchylił postanowienie Rzecznika, nakazując mu przeprowadzenie dodatkowych dowodów. W kwietniu 2017 roku Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej jednak kolejny raz umorzył postępowanie w sprawie, nie zrobiwszy nic z tego, co wcześniej zalecił mu Sąd Lekarski…
W czerwcu 2017 roku prokurator ponownie umorzył śledztwo. Nie uwzględnił naszych wniosków dowodowych o przeprowadzenie dowodu z opinii innych biegłych.
Na obydwa postanowienia oczywiście złożyliśmy kolejne zażalenie. Sprawa zaczęła dotykać granic absurdu.
Co dalej? Sprawa w toku
Na szczęście, we wrześniu 2017 r. Sąd Lekarski znów przyznał nam rację i ponownie uchylił postanowienie Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej zobowiązując Rzecznika do skierowania sprawy do opiniowania przez innych biegłych.
Następnie także Sąd Rejonowy dla Warszawy – Pragi Południe w Warszawie uznał za zasadne nasze zażalenie. Uchylił postanowienie prokuratora o umorzeniu śledztwa i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
W obu postępowaniach czekamy więc na opinie kolejnych biegłych. Minęły cztery – szczególnie długie dla rodziców zmarłego pacjenta – lata, a my jesteśmy w punkcie wyjścia…
Proces cywilny o błąd medyczny
Toczy się także sprawa cywilna o zadośćuczynienie i odszkodowanie za śmierć osoby bliskiej. Rodzice uznali, że mimo, że ostatnią rzeczą, na której im zależy, są pieniądze, to tylko taka droga (procesu cywilnego o błąd medyczny) daje im jakąkolwiek kontrolę nad prowadzonym postępowaniem i możliwość udowodnienia, że gdyby nie zaniedbania organizacyjne w szpitalu, to ich syn żyłby.
„Czy proces czegoś nauczy szpital i lekarzy?” Tak!
Odnieśliśmy jeden, pośredni, ale bardzo dla nas ważny sukces. Praktyka przenoszenia pacjentów po tak ciężkiej operacji, jaką jest korekcja szczęki, z sali pooperacyjnej na salę ogólną zaledwie w kilka godzin po operacji, była dotąd powszechną praktyką w Klinice Chirurgii Szczękowo – Twarzowej tego szpitala. Pacjentów pozostawiano samych sobie. Często jedynymi osobami, które udzielały pomocy w zaspokajaniu bieżących potrzeb chorych, byli pacjenci z tej samej sali.
Dopiero tragiczny przypadek pacjenta, o którym napisałam, spowodował weryfikację procedury postępowania pooperacyjnego. Zmiany, które zaszły były istotne i świadczyły, że w szpitalu ktoś jednak wyciągnął wnioski z nieprawidłowości w opiece medycznej sprawowanej nad pacjentami po skomplikowanych operacjach w Klinice Chirurgii Szczękowo – Twarzowej. Zmieniono sposób postępowania z pacjentami po ciężkich operacjach i od tamtego czasu zostają przez kolejną dobę na sali pooperacyjnej, gdzie mają zapewniony cały czas monitoring funkcji życiowych i nadzór pielęgniarki.
A w sprawie? Ciąg dalszy nastąpi.
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
W przypadku mojego zmarłego taty nie zostały wykonane żadne badania zalecone przez anestezjologa po operacji CABG. Na Karcie informacyjnej z wypisu ze szpitala dopisano wyniki badań, których także nie wykonano. W efekcie mój tata został wypisany z zawałem ze szpitala.Biegli z ZMS uznali takie postępowanie za prawidłowe. Zarzuciłem im m.in zatajenie istotnej dokumentacji oraz fałsz intelektualny. Moje zawiadomienie zostało oddalone solidarnie przez Prokuratury: właściwej dla miejsca ich zamieszkania oraz prowadzącej postępowanie, Sąd oddalił moje zażalenie. Prokurator choć nie podzielił moich zastrzeżeń to jednak zwrócił się o wydanie nowej opinii do innych biegłych , mimo , ze przeciwny temu był sąd. Po kilku miesiącach otrzymałem pismo , że biegli rezygnują z wydania tej opinii ze względu na zależność służbową . Tak więc po 6 latach nie mam pełnej , rzetelnej opinii . Nie mam nic. Mam uczucie pogardzania i lekceważenia przez Prokuraturę , Sąd i biegłych mojego taty. I zastanawiam się po co wszczynane są takie postępowania skoro takie postępowanie lekarzy jest akceptowane przez instytucje państwa.