Co jakiś czas w mediach pojawia się informacja, że pacjent, który zgłosił się na SOR, został odesłany do domu z kwitkiem. Nawet dziś przeczytałam oświadczenie pewnego szpitala w sprawie śmierci 29-latki, która szukała pomocy na tamtejszym SOR, skarżąc się na silny ból brzucha. Podczas drugiej wizyty zmarła. Szpital tłumaczy, że nie jest w stanie pomóc każdemu.
W innej sprawie media donoszą o zastosowaniu wobec lekarza przez prokuraturę środka zapobiegawczego w postaci zakazu wykonywania zawodu. Lekarz jest oskarżony o dwukrotne nieudzielenie pomocy choremu na serce, raz na SOR, za drugim razem w domu po wezwaniu karetki pogotowia. Grozi mu rok więzienia.
Takie informacje wzbudzają powszechną złość. Ja też zawsze się zastanawiam, jak to się stało, że nie uratowano pacjenta. Jestem nieco mądrzejsza, gdy trafia do mnie dokumentacja medyczna z takiego zdarzenia. I choć i tak jest wyrwana z kontekstu tego, co się wówczas działo na SOR, to znacznie więcej mówi o winie lub jej braku po stronie lekarzy, ratowników czy pielęgniarek. To już jednak nie trafia do czytelników portali i gazet codziennych.
Takie doniesienia medialne odbierze jednak inaczej każdy, kto przeczyta „Agonię”* – zbiór reportaży Pawła Kapusty, laureata nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej, dziennikarza nominowanego w 2017 roku do nagrody Grand Press i europejskiego Pulitzera.
To książka o nieustającej walce o życie. „Lekarze i pacjenci w stanie krytycznym”, jak podpowiada podtytuł. Przejmujące obrazy. Kolejne rozdziały jak kadry z filmu o polskiej służbie zdrowia. Tak, tak, wiem: podniosą się głosy lekarzy, którzy powiedzą: „nie oczekujcie od nas służby, bo nie jesteśmy na wojnie”. Teksty Kapusty są jednak o służbie. Służbie, bo przecież nie biznesie, jaki robią na pacjentach ratownicy, za 1500 zł. na rękę miesięcznie. Pierwszy reportaż ma tytuł „Trudno kogoś ratować, gdy życie rozlewa się po podłodze i kapie z piątego na czwarte piętro”. I nie potrzeba do niego komentarza.
Każdy z rozdziałów rozgrzebuje inną z wielu jątrzących się ran na ciele systemu opieki zdrowotnej w Polsce. Drugi rozdział jest o tym, jak decyzje NFZ decydują o przedłużeniu lub skróceniu ludzkiego życia. Nie w teorii, ale w praktyce, gdy brak refundacji leku dla Maćka cierpiącego na chorobę uznaną za ultra rzadką, doprowadził do jego śmierci. A pacjent nawet nie może się odwołać od decyzji, która ostatecznie prowadzi do jego śmierci.
Kolejny rozdział jest o szpitalnych oddziałach ratunkowych, czyli „SOR-towniach„, gdzie każdy dyżur lekarski jest ciężki albo bardzo ciężki. Minuta po minucie, doba na SOR. Przejmujące, tak dalece różne opisy tej samej sytuacji z perspektywy personelu medycznego i pacjenta, który „płaci i wymaga”. Nad wyraz wymowna relacja ze zdarzenia, gdy ostatecznym argumentem podczas awantury wszczętej przez pacjentkę, która musi czekać na SOR, stało się oprowadzenie jej po oddziale:
„Ratownik uchyla drzwi. A tam – łóżka zajęte, ludzie na wózkach i krzesłach, nawet na materacach na ziemi.
-No, proszę teraz do kogoś podejść i zrzucić go z łóżka. Tutaj leży pani z ostrym bólem brzucha, tutaj pani , która jeszcze dwie godziny temu była reanimowana. Tu pan z podejrzeniem udaru. Proszę, niech pani kogoś wyprosi i położy się na jego miejscu”.
Każda z interwencji Pawła Kapusty, bo tak trzeba nazwać kolejne reportaże, jest podjęta w słusznej sprawie. Tu nie ma przekłamań, nie ma owijania w bawełnę. Strzały między oczy. Każdy z rozdziałów przemawia do czytelnika w taki sposób, że długo nie można wyprzeć go z myśli, że gorzej się śpi.
Warto przeczytać „Agonię”. To nie jest przyjemna do czytania książka, ale nasza codzienność też nie jest łatwa. Szczególnie, gdy jesteśmy elementem – jakimkolwiek: jako pacjent, członek rodziny pacjenta, lekarz, pielęgniarka czy ratownik – systemu służby zdrowia w Polsce, czyli medycyny (niemal) wojennej.
Po lekturze tej pozycji będziemy mieli dla siebie więcej szacunku, zapewniam.
Inne moje recenzje książek o tematyce medycznej można przeczytać tutaj: „W szoku. Moja droga od lekarki do pacjentki” i tutaj: „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”.
*Premiera 19.09.2018 roku. Ja otrzymałam i przeczytałam egzemplarz recenzencki, za co dziękuję wydawnictwu „Wielka Litera” sp. z o.o.
{ 5 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Jestem rat medem na sorze, po przeczytaniu tego artykułu wybiore się do empiku bo chyba warto 🙂
Myślę, że warto, choć akurat Pana z reportaży dotyczących SOR zapewne niewiele zaskoczy.. Dziękuję za lekturę bloga i proszę wrócić komentarzem po przeczytaniu książki, jestem ciekawa, jak się ma Pana codzienna rzeczywistość do tej opisanej. Pozdrawiam!
Faktycznie, rozdział o sor przeczytałem trochę jakbym czytał raport ze swojego dyżuru. Ale to tym lepiej świadczy o książce. Dlatego warta przeczytania szczególnie dla osób spoza branży. Ja jednak zawsze szukam tez czegoś pozytywnego w książce a tutaj bardzo ciężko o to. Jasne, że założeniem książki było pokazać to co kuleje i jak dużo jest patologii w systemie. Jednak czytelnik może odnieść wrażenie ze jest tylko źle i ze będzie tylko gorzej w każdym wymiarze, a jednak może warto zaznaczyć np. fakt ze długie spędzanie godzin na sorze to przecież między innymi wynik tego ze dziś pacjent jest dokładnie diagnozowany, konsultowany i owszem trwa to długo ale cel zostaje osiągnięty. Wydaje mi się, że społeczeństwo o tym zapomina. Jasne, że ze służbą zdrowia w Polsce nie jest najlepiej(jak w wielu krajach nawet wysoko rozwiniętych) ale nie zgadzam się z jednowyniarową negatywną oceną. Jeśli pacjent trafi na profesjonalny personel medyczny to na prawdę jest potraktowany solidnie. Gorzej, jeśli jest przypadkiem nietypowym dla systemu jak wiele opisanych w ksiażce. Ale może to też nasze „krajowe narzekanie na wszystko”.
Witam serdecznie chcialam tylko powiedziec ze ksiazka jest swietna polecam i uwazam ze kazdy Polak powinien ja przeczytac
Witam serdecznie, ja przeczytałam książkę Pawła Reszki ,,Mali Bogowie” o znieczulicy polskich lekarzy. Książka jest znakomita i prawdziwa, ale może ją zrozumieć tylko ten kto zmierzył się z błędem medycznym i polskim wymiarem sprawiedliwości. Po pierwsze zdobyć Dokumentację medyczną to naprawdę ciężka praca, po drugie założenie Zintegrowanego Informatora Pacjenta to super sprawa – ja to zrobiłam. Dostrzegłam iż szpital wpisał badania których mój ojciec nigdy nie miał wykonanych. Uważałam, że muszę to zgłosić do Narodowego Funduszu Zdrowia odpowiedz – ,, szpital nie wykonał tych badan, ale to nie miało znaczenia na dalsze leczenie. Nakazując poprawę w ZIP” Konsekwencje – Żadne. Wniosek – nasz kochany NFZ wie, że takie rzeczy się zdarzają, ale nie ma ochoty z tym walczyć!!! Po trzecie na dzień dzisiejszy prawie w każdym szpitalu dochodzi do zakażeń tylko jest jedna różnica która dzieli tych pacjentów: zakażony=umiera, zakażony =wychodzi z szpitala w niewiedzy, nie zakażony = fuks. Po czwarte kiedy lekarz ma takiego zakażonego pacjenta a z nim przebywa kolejny zakażony pacjent. Szpital powinien powiadomić o tym Sanepid a co robi szpital nie powiadamia!!!! Stwierdzenie Sanepidu sprawdziliśmy dokonaliśmy kontroli , personel medyczny wpisał czynniki alarmowe w raporty, ale nas nie powiadomił!!! Przykro nam – radź sobie sam !!! I tak koszmar trwa cztery lata, cztery lata minęły od utraty bliskiej osoby. Ile jeszcze któż to wie, ale wiem jedno mimo, że jestem w tej walce sama nie odpuszczę!!! Pozdrawiam