Tytuł tego posta to zarazem tytuł książki, której premiera jest zaplanowana na 18 kwietnia br. Jak trafiła już teraz do moich rąk? Dostałam ją wprost od Wydawnictwa Znak Literanova, z prośbą o lekturę i recenzję*. Co oczywiście potraktowałam jako swojego rodzaju wyróżnienie!
*****
Książka rzeczywiście, zgodnie z tym, co kierowało wydawcą, idealnie wpasowuje się w moje zawodowe i prywatne zainteresowania. Żeby nie zdradzić fabuły powiem tylko, że opowiada o szczegółach diagnozy i terapii z punktu widzenia pacjentki, która nie przestaje być lekarką: „na ból zareagowałam analizą diagnostyki różnicowej i rokowań typowych dla mojego przypadku”. Więc jest przy tym, hmm, dość detaliczna w opisach. Jednak po chorobie, już w pracy, jak pisze: sercem pozostała w królestwie pacjentów.
Mam wielu klientów, którzy są zarazem lekarzami i pacjentami, reprezentuję ich w ich własnych sprawach, po tym, jak zostali poszkodowani przez błędy lekarskie kolegów. Lekarze i pielęgniarki zwracają się też do mnie często w sprawach błędów medycznych popełnionych podczas leczenia ich najbliższych. Myślę, że wielu z nich mogłoby napisać równie fascynującą książkę, jak ta, której autorką jest lekarka, dr Rana Awdish. Biorąc jednak pod uwagę różnice w mentalności i przepaść, jaka dzieli – nazwijmy to – „amerykańskie” podejście do życia i polski sceptycyzm oraz skłonność do krytycznego oglądu rzeczywistości, zapewne nie byłaby tak pozytywna.
Bo książka, mimo bardzo trudnej tematyki, tchnie optymizmem. Fabuła jest w zasadzie prosta: autorka, a zarazem główna bohaterka opowieści (bo książka ma charakter autobiograficzny), w decydującym momencie swojego życia zawodowego musi odłożyć karierę na bok, bo sama zostaje pacjentką. W dodatku tego samego szpitala, w którym wcześniej pracowała…
Właściwie na tym powinnam zakończyć recenzję, bo opowieść jest naprawdę wciągająca i nie chcę „spalić” ani jednego wątku. Lepiej się w nie zagłębiać samemu, w swoim tempie. Dodam tylko, że tchnie autentyzmem: opisy chorób, dolegliwości, procesu stawiania diagnozy, czynności podejmowanych w szpitalu – są momentami takie, że można by je przedstawiać jako case study na wykładach dla studentów medycyny. Nic dziwnego, w końcu przebieg wydarzeń relacjonuje lekarka!
Nie jest to zarazem suchy podręcznik medycyny, a właściwie zupełnie nie. Czyta się znakomicie, bo to książka o uczuciach. O miłości, o obojętności, o rezygnacji, o empatii. O wszystkim, co dotyka człowieka, który zachoruje.
Pacjenci z pewnością mogą z niej wynieść bardzo dużo, począwszy od wiedzy o tym, jak słuchać swojego organizmu, przez zakulisowe informacje o tym, co może kryć się za takim a nie innym zachowaniem lekarza, a skończywszy na bardzo konkretnych radach, jak przygotować się do wizyty u lekarza i jak się podczas niej zachować.
Mała próbka:
„Na szczególnie ważną wizytę zabierz ze sobą osobę towarzyszącą, która pomoże ci zapamiętać/zanotować zalecenia lekarza. (…) Przygotuj listę. Postaraj się jak najlepiej wykorzystać wizytę i z odpowiednim wyprzedzeniem zapisz pytania, niepokojące objawy oraz wszystkie kwestie, które twoim zdaniem winny zostać poruszone. Prowadź dziennik objawów.”
Pacjenci, przeczytajcie tę książkę. Uczy, jak być świadomym pacjentem i pokazuje, że można pokonać najcięższą chorobę.
Członkowie rodzin pacjentów, przeczytajcie tę książkę. Pomoże wam zrozumieć chorego i wspólnie przetrwać trudny okres choroby, a także podpowie, jak walczyć o prawa pacjenta.
Najwięcej jednak z lektury książki mogą wynieść lekarze. Autorka książki, po pokonaniu choroby, dzieliła się z kolegami lekarzami doświadczeniami z czasu, kiedy była pacjentką. Gdy zaproszono ją do wygłoszenia prezentacji na temat wstrząsu septycznego z perspektywy pacjenta, w wykładzie ujęła nie tylko opis kliniczny poszczególnych etapów leczenia. Przeplotła tę opowieść slajdami z wypowiedziami, które jako pacjentka słyszała na każdym etapie jej pobytu w szpitalu.
„Białe słowa na czarnym tle, wyświetlane przed milczącym audytorium.
(…)
Pani nerki nie pracują.
(…)
Powinna pani przytulić dziecko. Nie chcę, żeby to zabrzmiało zbyt drastycznie, ale po kilku dniach w kostnicy skóra dziecka robi się bardzo delikatna i zaczyna się rozpadać.
(…)
Przynajmniej pani nie umarła.„
Lekarze, przeczytajcie tę książkę. Wiem, Polska to nie Ameryka, ale nie wszystko, co można zrobić dla siebie będąc lekarzem i nie wszystko, co można poprawić w relacjach pacjent – lekarz, jest uzależnione od pieniędzy.
*Na blogu zamieściłam już kiedyś recenzję innej książki: „Mali bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy”. Przeczytałam ten post teraz ponownie i widzę, że lekturę tamtej pozycji, mimo że oceniłam ją jako w istocie słabą, też polecałam pacjentom. No tak, wiedzy o zagrożeniach nigdy dość…
{ 7 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Tak się zastanawiam cz również takiej książkinie napisac, a wtaz z opisem tego pseudo leczenia ująć również działania prokuratury ,która stała się adwokaturą broniącą tzw lekarzy.
Panie Kazimierzu, z pewnością warto spisać wszystkie Pana obserwacje, spostrzeżenia, cytaty jakie Pan pamięta. Cenny będzie też punkt widzenia innych członków rodziny. Kto wie, może się przyda. Warto dzielić się doświadczeniami, bo błędy medyczne niestety się powtarzają, do wielu tragedii pacjentów dochodzi niemal wg tego samego schematu.
Pozdrawiam serdecznie, Jolanta Budzowska
Jestem tak bardzo ciekawa tej ksiazki, juz zamowilam.
Pysznej relaksujacej niedzieli
Jestem bardzo ciekawa Pani opinii! Proszę się podzielić w komentarzu, jak już Pani przeczyta!
Swoją drogą, nie napisałam w recenzji nic na temat tego, że książka nie jest o prawnikach i o odszkodowaniu za błędy medyczne, więc przy tej okazji uzupełniam: nie jest:)
Pozdrawiam serdecznie, Jolanta Budzowska
Oczywiscie, ze napisze. Nie szkodzi, ze nie jest to o bledach medycznych. Ale perspektywa lekarza i jednoczesnnie perspektywa pacjenta jest bardzo wazna i interesujaca. Jestem bardzo ciekawa spostrzezen, ktore moglyby sie przydac w Polsce. Bo tak wiele mozna zrobic bez pieniedzy.
Serdecznosci
LU
Książka warta uwagi. Z pewnością sięgnę po lekturę. Co do wpisu pana Kazika, rzeczywiście gdyby każdy pacjent, lub chociaż 1% z nas spróbował opisać swoją historię powstałaby pokaźna literatura. Pomysł wcale nie banalny, tylko najgorzej się przełamać. Każdy z nas przeżył nieszczęście, które jest tak bolesne, że pisanie o tym samo już sprawia ból psychiczny. Ja osobiście nie jestem jeszcze na to gotowa. Na pewno pomaga świadomość pewnych sytuacji, tylko że najczęściej ta większa świadomość zwykle oznacza zetknięcie się z potężnym nieszczęściem. Z reguły my pacjenci jesteśmy zbyt łatwowierni wobec lekarzy, często nie umiemy zadawać właściwych pytań, zakładamy że nieszczęście zawsze dotyka innych ale nie nas – do czasu, gdy sami zostajemy ofiarami – a wtedy jest już za późno i zaczyna się nasza gehenna.
książka zamówiona! A pani Mecenas już zna moją lekarską drogę przez niechęć i mękę 😉 Za opisywanie męk moich pacjentów już zapłaciłam naganą z OIL. Dla się dostałam kolegów empatycznych, którzy uratowali…