Uprzedzę z góry, że tytuł jest uproszczeniem i pewnego rodzaju prowokacją. Dlaczego? Bo lekarze na tak zadane pytanie odpowiedzieliby zgodnym chórem: „oczywiście nie”. Z kolei pacjenci skłonni są wiązać większość powikłań z brakiem staranności w leczeniu i zaniedbaniami po stronie lekarza, czyli że powikłanie to mniej więcej to samo co błąd lekarski.
***
Usiądź wygodnie i posłuchaj tego odcinka:
***
A jak wygląda ten problem z punktu widzenia prawnika? Prześledźmy to na przykładzie przypadku śmierci pacjentki, opisywanego ostatnio szeroko w mediach. Najpełniej sytuację relacjonuje red. Patryk Słowik w artykule „Profesor wyszedł, pacjent zmarł, sąd orzekł” , ale dorzucę tu swoje trzy grosze.
- Powikłania się zdarzają i są wpisane w ryzyko zabiegu.
- W niektórych ośrodkach i niektórym lekarzom powikłania zdarzają się jednak częściej, niż jest to statystycznie akceptowalne.
- Oceny sposobu postępowania lekarza dokonuje się wg wzorca profesjonalnego lekarza – tzn. pacjenta nie powinno interesować, czy lekarz miał uprawnienia, czy dopiero się uczył i czy miał doświadczenie.
- Lekarz, który uczy się danej procedury musi ją wykonywać pod nadzorem specjalisty.
- Jatrogenne powikłanie powinno być dostrzeżone, a przynajmniej podejrzewane przez lekarza i diagnozowane, a następnie leczone.
- W przypadku powikłań i diagnostyki przyczyn pogorszenia się stanu pacjenta, kluczowe są rzetelne informacje na temat dotychczasowego przebiegu leczenia.
W opisywanej sprawie doszło do śmierci pacjentki na skutek zaniedbań kilku lekarzy i kaskady zdarzeń, których początkiem był zabieg z zakresu neuroradiologii zabiegowej.
Rezydent to nie specjalista
Głównym operatorem podczas tego zabiegu był lekarz w trakcie specjalizacji z zakresu neurochirurgii. W trakcie kontroli, przeprowadzonej kilka lat po feralnym zabiegu, NFZ uznał, że ten lekarz w dacie zdarzenia nie miał właściwych kwalifikacji. Nie wolno mu było samodzielnie, bez nadzoru wykonywać zabiegów takich, jak w przypadku tej pacjentki.
Specjalisty – profesora neurochirurgii, który powinien był nadzorować lekarza, nie było jednak przez większość czasu, gdy rezydent jednoosobowo przeprowadzał zabieg.
Niezauważone powikłanie
Rezydent ocenił, że zabieg przebiegł bez powikłań. Było jednak inaczej: w toku zabiegu mechanicznie uszkodził nerkę. Doszło do jej rozfragmentowania i w konsekwencji do masywnego krwawienia.
Orzekający w sprawie sąd, posiłkując się opiniami biegłych uznał, że doświadczony operator zauważyłby, że doszło do uszkodzenia nerki i przystąpiłby do zaopatrzenia uszkodzenia. Subiektywne przekonanie rezydenta, że zabieg przebiegł bez powikłań nie zwalnia w tej sytuacji szpitala od odpowiedzialności.
Dodatkowo, odpowiedzialność szpitala była w tej sprawie także konsekwencją szeregu innych błędów i zaniedbań.
Profesor obecny duchem
Do zaopatrzenie uszkodzonej nerki jednak nie doszło, bo rezydent prawdopodobnie nawet nie zorientował się w spustoszeniu, jakie wyrządził w nerce pacjentki, a operatora z tytułem profesorskim, który był wpisany w dokumentację medyczną jako asysta niedoświadczonego i działającego bez uprawnień rezydenta, nie było fizycznie na sali operacyjnej.
Nagranie z zabiegu, które pozwoliłoby odtworzyć przebieg wydarzeń podczas operacji, nie zachowało się w całości. Brakuje na nim – cóż za przypadek! – kluczowego zapisu wstępnej części zabiegu, obejmującej moment, w którym najpewniej doszło do mechanicznego uszkodzenia nerki.
Znikające dowody
Po zabiegu rezydent utrzymywał, że niepokojących objawów obserwowanych u pacjentki, nie należy wiązać z zabiegiem.
Prowadzona przez niego i innych lekarzy diagnostyka nie uwzględniała więc najbardziej prawdopodobnego w tym przypadku scenariusza , czyli jatrogennego uszkodzenia nerki. I to mimo objawów prezentowanych przez chorą i wyników badań laboratoryjnych, które wskazywały na rzeczywistą przyczynę pogarszającego się stanu pacjentki.
Ciężki stan pacjentki
Po interwencji rodziny pacjentka została przeniesiona do innego szpitala. Choć w karcie informacyjnej odnotowano, że została wypisana „w stanie ogólnym dobrym”, szpital przyjmujący chorą określił jej stan jako ciężki. W wypisie brak było informacji o podejrzeniu jatrogennego uszkodzenia nerki prawej w trakcie wykonywania zabiegu.
Jak widać lekarze leczący pacjentkę w pierwszym szpitalu prawdopodobnie do końca wierzyli, że dzięki „przypadkowym” brakom kluczowych fragmentów w nagraniu z zabiegu, nieprawdziwym wpisom w dokumentacji medycznej – można zaklinać rzeczywistość, a prawdziwy przebieg wydarzeń będzie nie do odtworzenia.
Błąd lekarski czy powikłanie wliczone w ryzyko zabiegu?
Sąd dokonując oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego, miał jednak inne zdanie. Uzasadniając wyrok w sprawie cywilnej przeciwko szpitalowi podkreślił m.in., że:
„powikłania w postaci uszkodzenia nerki są wkalkulowane w ryzyko zabiegu, jednakże fachowość lekarza polega na tym, aby powikłanie jak najszybciej zlokalizować i zaopatrzyć. W realiach niniejszej sprawy powikłanie nie zostało rozpoznane w trakcie zabiegu, co spowodowało opóźnienia w jego leczeniu. Przy zachowaniu należytej staranności i przy wykorzystaniu wszelkich dostępnych w danych okolicznościach metod i środków można było tego błędu uniknąć. W ocenie sądu operator nie zachował wymaganej staranności, powinien był bowiem zauważyć, że doszło do zboczenia prowadnika. Ponadto przy zabiegu zabrakło asysty doświadczonego specjalisty, który w trakcie zabiegu mógłby weryfikować na bieżąco działania operatora.”
Usunięcie krwawiącej nerki mogło uratować życie pacjentki. Niestety, tego nie wykonano.
Łańcuch błędnych decyzji
Do śmierci pacjentki doprowadził więc łańcuch błędnych decyzji:
- zaniedbanie przez specjalistę o tytule profesora swoich obowiązków i niewykonywanie należytego nadzoru nad rezydentem,
- dopuszczenie przez szpital do samodzielnego wykonywania zabiegów przez niedoświadczonego i nieposiadającego odpowiednich kwalifikacji rezydenta,
- błędne postępowanie diagnostyczne,
- niewłaściwa interpretacja wyników badań oraz konsultacji,
- niezdiagnozowanie źródła krwawienia
- nieusunięcie krwawiącej nerki
- nieprawdziwe wpisy w dokumentacji medycznej, które utrudniły dalsze leczenie.
Powikłanie, czyli błąd lekarski
Opisany przykład tragicznej śmierci pacjentki pokazuje, że powikłanie powikłaniu nie równe.
Jeśli powikłania można było obiektywnie uniknąć, a w danym przypadku doszło do niego z winy zespołu leczącego pacjenta, to jest to błąd lekarski.
Jeśli doszło do nawet niezawinionego powikłania, ale nie zostało ono na czas rozpoznane i leczone – to jest to błąd lekarski.
Przeczytaj także: „Pęknięcie krocza przy porodzie błąd lekarski czy powikłanie?”
***
Podcastu Błąd Lekarza możesz słuchać również na YouTube:
***
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }