Ludzie listy piszą. Położna czasem o czymś mimochodem wspomni. Lekarz podczas wizyty stwierdzi: „Gdyby trafiła Pani do mnie wcześniej, leczyłbym Panią inaczej”. Pacjentki leżące kilka dni na tej samej sali szpitalnej dzielą się zasłyszanymi informacjami. Komentarze na portalach opisują zachowania konkretnych lekarzy.
Jakie znaczenie w procesie o błąd medyczny mają takie informacje?
To zależy. Czasem jest to wskazanie tropu, który warto drążyć, zbierając dokładniejsze informacje, już z wiarygodnych i potwierdzonych źródeł.
Przykładem jest anonimowy mail, jaki wpłynął do jednej z redakcji, którego autorka przedstawia się jako „położna z wieloletnim stażem”. Jak donoszą media, można było w nim przeczytać, że „pacjentka została przyjęta do cięcia cesarskiego, miała rozrusznik serca. Odbyła się konsultacja kardiologów, którzy zalecili, aby przy porodzie pacjentce poza rozrusznikiem wewnętrznym podłączyć także wspomaganie zewnętrzne (…) Lekarze położnicy zlekceważyli to zalecenie i wykonali cięcie cesarskie po swojemu (…)”.
Autorka dodaje, że „po cięciu pacjentka z rozrusznikiem powinna być monitorowana cały czas, a nie była (…) została znaleziona martwa na sali w szpitalu po kilku godzinach od zgonu”.
Szpital twierdzi, że list zawiera nieprawdziwe treści, które godzą w wizerunek szpitala i mają znamiona zniesławienia, obrażają personel medyczny oraz narażają na utratę zaufania.
Co powinna zrobić rodzina pacjentki?
Przede wszystkim dopilnować, aby odbyła się prokuratorska sekcja zwłok. O jej znaczeniu pisałam tutaj.
Po drugie, sprawdzić w dokumentacji medycznej, czy opisywana konsultacja kardiologiczna rzeczywiście się odbyła. Jeśli tak, to jaka była jej konkluzja – wynik konsultacji powinien być odnotowany w dokumentacji.
Kolejna kwestia: czy zastosowano się do zaleceń kardiologów? A jeśli nie, to czy było to uzasadnione stanem klinicznym pacjentki – odnotowanym treścią dokumentacji medycznej?
A co, jeśli wymagana konsultacja się nie odbyła? Jeśli pacjentka miała rozrusznik serca, to warto potwierdzić, czy zgodnie z wiedzą medyczną nie była konieczna.
Drugi wątek, to opieka nad pacjentką po porodzie. Co wpisał w kartę zleceń lekarskich anestezjolog? Co mówi dokumentacja medyczna na temat parametrów życiowych pacjentki od przewiezienia na salę nadzoru pooperacyjnego, do chwili stwierdzenia zgonu? Jaki był przebieg reanimacji? Jaka liczna była obsada personelu w stosunku do ilości pacjentek?
Do niepotwierdzonych informacji należy podchodzić z dużą ostrożnością. Na pewno nie można wyłącznie na nich opierać zarzutów i twierdzić, że doszło do błędu podczas leczenia i że – jak w tym przypadku – odpowiedzialność za śmierć pacjentki ponosi personel medyczny.
Przypuszczenia nie wystarczą, żeby wygrać sprawę. Mogą być jednak pomocne w ocenie sprawy i budowaniu strategii procesowej. Warto więc podzielić się z pełnomocnikiem swoją wiedzą i spostrzeżeniami, nawet gdy brzmią niewiarygodnie. On już będzie wiedział, co z tym zrobić.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }