Poniższy artykuł został przeze mnie opublikowany 18 czerwca 2021 r. Dziś zapadł kolejny wyrok w tej sprawie. Ten, który miałam na myśli pisząc:
„Teraz zajmiemy się udowadnianiem roszczenia o zadośćuczynienie, odszkodowanie i rentę za błąd medyczny. Może zdążymy z końcowym wyrokiem – i co najważniejsze – z rentą dla chłopców przed upływem 10 lat od śmierci ich matki…”
Zdążyliśmy, przynajmniej w I instancji. Sąd Okręgowy wydał dziś wyrok w przedmiocie zadośćuczynienia, renty i odszkodowania za błąd medyczny, który doprowadził do śmierci młodej kobiety tuż po porodzie. Trójka dzieci, mąż, mama zmarłej – otrzymają łącznie ponad 1.100.000 zł. rekompensaty, a dzieci dodatkowo rentę alimentacyjną. I to wszystko z odsetkami ustawowymi od 2016 roku. Szpital ma też zapłacić blisko 200.000 zł. kosztów procesu. Polisa ubezpieczeniowa szpitala pokryje tylko część tych roszczeń.
Na marginesie: można sobie – będąc na miejscu szpitala – zadać pytanie: czy było warto ciągnąć ten proces? Czy dyrekcja nie powinna, przynajmniej na którymś etapie, zastanowić się na ugodą z poszkodowanymi? Gospodarowanie finansami publicznymi to także odpowiedzialność za niezwiększanie kosztów. To samo pytanie dotyczy zresztą też ubezpieczyciela. Odsetki w tej sprawie, biorąc pod uwagę stopień inflacji, będą niemałe.
A największe koszty poniosły i wciąż ponoszą – bo proces trwa – dzieci, mąż i rodzice zmarłej pacjentki. Te nieprzeliczalne na pieniądze.
Przeczytaj też: „Nie merytorycznie”
*** (18.06.2021 r.)
Dziś zapadł ważny dla mnie wyrok. Dotyczy odpowiedzialności za nadzór nad pacjentem, a konkretnie położnicą. Minęło właśnie sześć lat od śmierci młodej kobiety, matki trzech chłopców: 10-latka, 8-latka i najmłodszego, który nigdy nie pozna swojej mamy. Zmarła niespełna 3 godziny od zakończenia cięcia cesarskiego. Przez trzy kolejne dni rodzina nie uzyskała informacji, co było przyczyną śmierci. Aż pojawił się super-dowód: dokumentacja medyczna, z której wynikało, że nikt nie zawinił.
Dlaczego ten wyrok, ta sprawa była dla mnie szczególnie ważna? Bo oprócz tego, że trudno było nie dostrzec prawdy, bardzo trudno było ją udowodnić. Czyli udowodnić odpowiedzialność szpitala. Dokumentacja medyczna opisująca ostatni dzień życia pacjentki była sporządzona niemal perfekcyjnie. Ręczne wpisy personelu medycznego dokumentowały książkowy, idealny stan zdrowia położnicy, którą (rzekomo) troskliwie doglądano aż do niemal ostatniej minuty, kiedy to – ku zaskoczeniu wszystkich – znaleziono ją martwą.
O tej sprawie możesz przeczytać też w poście „Krwotok i wstrząs po cięciu cesarskim” oraz w poście: „2 godziny na śmierć”.
Sekcja zwłok kontra dokumentacja medyczna: super-dowód
Zapewne wszystko byłoby skutecznie zamiecione pod dywan, gdyby nie desperacja rodziców zmarłej, którzy zawiadomili prokuraturę. Prokuratura zabezpieczyła dokumentację co prawda późno, po kilku dniach, ale i tak na jedno szpital nie miał wpływu. Mianowicie na sądowo-lekarską sekcję zwłok wykonaną na zlecenie prokuratury. W niej wykazano, że w brzuchu zmarłej znajdowało się około 2 litrów krwi. Krwotok pooperacyjny miał swoje źródło w powikłaniach podczas cięcia cesarskiego.
Zaopatrzenie przeciętej na 1/3 obwodu tętnicy przymacicznej okazało się nieskuteczne. Personel przeoczył objawy krwotoku wewnętrznego. Kiedy utrata krwi przekroczyła 50 % krwi krążącej w organizmie kobiety, nie było już dla niej ratunku.
Błąd organizacyjny szpitala
W procesie najtrudniej było udowodnić, że obserwacje położonych odnotowane w dokumentacji są nieprawdziwe. Biegli z zakresu anestezjologii i ginekologii i położnictwa wydali w sumie blisko dziesięć opinii, które łączył wspólny mianownik. Organizacja oddziału pozostawiała wiele do życzenia. Pacjentka nie leżała na sali pooperacyjnej, a zatem nie opiekował się nią wyspecjalizowany personel. Nie była monitorowana w sposób ciągły, nie mierzono saturacji itd. Najważniejsze jednak, że biegli byli zgodni co do jednego:
„stan pacjentki nie mógł być tak dobry, jak to wyglądało w papierach”.
Ale z drugiej strony, każdy biegły ma pokusę, by dokumentacje medyczną traktować jak super-dowód, czyli coś, z czym się nie dyskutuje.
Fałszowanie dokumentacji medycznej
Tym razem jednak przeważył zdrowy rozsądek i logiczne stosowanie wiedzy medycznej. Gdyby naprawdę przebieg wydarzeń był taki, jak to zapisał personel medyczny w dokumentacji, to byłby to ewenement na skalę światową. Sensacja w nauce medycznej. Szpital powinien jechać z przypadkiem tej pacjentki na kongres anestezjologiczny. Z jakiegoś powodu jednak się tym nie chwalił. Czyżby obawa o kompromitację i oskarżenia o sfałszowanie dokumentacji medycznej?
Czas trwania procesu o błąd medyczny
Sąd Apelacyjny potwierdził dziś, że Sąd Okręgowy słusznie uznał w wyroku wstępnym odpowiedzialność szpitala za śmierć swojej pacjentki. Teraz zajmiemy się udowadnianiem roszczenia o zadośćuczynienie, odszkodowanie i rentę za błąd medyczny. Może zdążymy z końcowym wyrokiem – i co najważniejsze – z rentą dla chłopców przed upływem 10 lat od śmierci ich matki…
Prokuraturo, zacznij od początku
Zapomniałam dodać, że prokuratura w postępowaniu karnym nie zdołała udowodnić odpowiedzialności personelu w tej sprawie. Choć dysponuje oczywiście znacznie większymi możliwościami niż ja jako pełnomocnik w postępowaniu cywilnym… Halo, Panie Prokuratorze! Czyta mnie Pan? Może warto wznowić postępowanie i naprawić błędy z tamtego postępowania przygotowawczego?
{ 5 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Pani Mecenas,
Gratuluję determinacji. Te tzw. Spec-zespoły ds. błędów medycznych to porażka Ziobry. Moja dokumentacja medyczna była taka, że np. zrobiono mi USG, zanim w ogóle trafiłem na oddział. Prokuratura niczego nie sprawdziła. Miałem wizytę ambulatoryjną a potrafiłem udowodnić, że jestem w domu i rozmawiam przez telefon. Wedle protokołu operacji wprawdzie mnie rozcięto, coś wycięto ale nigdy nie zaszyto. Żartowałem z tego, że tak od lat chodzę z dziurą i sobie taśmą klejącą zaklejam, żeby mi flaki nie wypadły.
Gratuluję i pozdrawiam
Jarosław Kozak
„Ale z drugiej strony, każdy biegły ma pokusę, by dokumentacje medyczną traktować jak super-dowód, czyli coś, z czym się nie dyskutuje”.
Khe, khe… Pani Mecenas… ten kwantyfikator ogólny…
Dzień dobry, ok, poprawka: „9 na 10 biegłych wydających opinię w sprawach, które prowadziłam lub prowadzę zakładało, że przebieg leczenia odzwierciedlony w dokumentacji medycznej jest punktem wyjścia dla ich analizy. Co więcej, w razie braków w tej dokumentacji, np. braku wpisu odnośnie wyników obserwacji pacjenta z jednego lub kilku dni czynili założenie, że w takiej sytuacji stan pacjenta był dobry.
Trafiłem tu szukając informacji o możliwości usnnięcia lub sprostowania treści dotyczacych osoby pacjenta figurujacych w dokumentacji medycznej. Np. wpis „pacjent był agresywny w stosunku do osoby lekarza”, a są świadkowie (albo nagranie), że tak nie było. Jakiś artykulik na temat praw RODO w praktyce działań lekarskich byłby przydatny. Czy np. pacjent ma prawo wnieść o zniszczenie „bycie zapomnianym” swej dokumentacji przed upłynięciem ustawowych 20 lat ?
Witam oglądałem dziś uwag i zgon młodej kobiety po cesarskim porodzie dla mnie sprawa jest prosta sfałszowali dokumentacje , a tak naprawdę coś się nie udało i wiedzieli o tym tylko zmienili dokumentacje żeby kogoś bronic bo to jest następną kasta .
W każdym szpitalu sa odpowiedni ludzie którzy zajmują sie fałszowaniem dokumentacji jak cos wyjdzie nie tak ,po operacji albo już w czasie przerabiają dokumentacje na ich ko zys .
Proszę pamiętać ze biegli to sa ich koledzy lekarze a powinni byc to instytucje ludzi wyszkolonych w danej dziedzinie a nie dok biegły Janusz czy Zenek zrobi na dobra opinie .
Moja sprawa walka ze szpitalem po 7 latach przegrana bo biegły Zenek nie dokładnie przeczytał dokumentacje mało to zdjecia mu doręczyłem szpitala w jakich warunkach leżałem a on w opinii pisze ze warunki sanitarne techniczne nie maja żadnego wpływu na zakazenie mnie gronkowcem i Sad to łyka pisze to co mu co mu przygotowali mniej więcej i SAD mówi ze tak biegły napisał szok i wydaje wyrok a nie sprawdził tego czy tak naprawdę było .
Czekam na apelacje ponad rok i znam juz wyrok bo na apelacji sad będzie to rozpatrywał w ciangu tygodnia nie 7 lat o ile przeczyta .