Zmarła pięćdziesięcioletnia pacjentka.
Operacja była planowa, niskiego ryzyka. „Zwykłe” usunięcie jajników. Stan pacjentki do dnia wypisu nie budził zastrzeżeń, choć w trakcie operacji konieczne stało się uwalnianie zrostów otrzewnej. Zabieg zakończył się bez powikłań, jednak niedługo potem pacjentka zgłosiła się na SOR z silnymi dolegliwościami bólowymi. Podała informacje o przebytej operacji i przekazała lekarzom dokumentację medyczną.
Markery zapalenia (CRP i prokacytonina) były niepokojąco podwyższone. Mimo to chirurg, który konsultował pacjentkę, nie widział w stanie klinicznym nic niepokojącego poza wzdęciem brzucha i odesłał pacjentkę do domu. Nie wykonano nawet podstawowych badań diagnostycznych, jak chociażby RTG brzucha na stojąco (co mogło potwierdzić podniedrożność jelit) czy USG (które wykazałoby dużą ilość gazów w jelitach).
Kiedy pacjentka trafiła drugi raz do szpitala, było już za późno, by ją uratować. Perforacja jelita podczas operacji (wtedy doszło prawdopodobnie do mikroperforacji, niezauważonej przez operatora) doprowadziła do wycieku treści jelitowej do jamy brzusznej, rozwoju zakażenia (zdiagnozowano rozlane zapalenie otrzewnej), wstrząsu septycznego. Operacja naprawcza została przeprowadzona zbyt późno. Pacjentka zmarła na sepsę.
Walka o ustalenie, że odpowiedzialność za śmierć jego żony ponoszą lekarze, którzy na SOR wykazali się niewystarczającą czujnością, a wszystkie dolegliwości pacjentki zrzucili na karb „błędu dietetycznego”, trwała prawie 6 lat.
Sąd przyznał zrozpaczonemu mężowi 70 tys. zadośćuczynienia z tytułu śmierci osoby bliskiej. O tym, jakie zadośćuczynienie jest odpowiednie, a jakie nie – w oczach sądów, i jak sądy „wyceniają” cierpienia osób, które straciły najbliższych, pisałam już kilka razy, między innymi tutaj.
Nigdy jeszcze nie spotkałam się jednak z takim uzasadnieniem, jak w tej sprawie.
Sędzia, ustnie uzasadniając wyrok stwierdziła, że „krzywda męża to samotność i tylko samotność„…
Aktualizacja: Sąd Apelacyjny, na skutek naszej apelacji, podwyższył zadośćuczynienie do kwoty 200 tys. zł.!
{ 3 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Smutne,….bardzo smutne
LU
Naprawdę, czasem nie wiadomo, jak skomentować taką decyzję sądu. Wiadomo, że zawsze to sąd rozstrzyga, ile w danym przypadku powinno wynieść to „odpowiednie”, zgodnie z Kodeksem Cywilnym, zadośćuczynienie w przypadku śmierci osoby bliskiej. Ale jest – przynajmniej w moim odczuciu – głęboko niesprawiedliwie, jeśli jeden sąd (sędzia) uznaje, że mąż czy żona powinna dostać 200 tys. zł., a dla innego sędziego 30 tys. zł. to wystarczająca rekompensata. Oczywiście, mówimy o poszkodowanych w zbliżonej sytuacji życiowej.
A druga kwestia to to, że takim uzasadnieniem, jakie sformułowała sędzia w opisywanej przeze mnie sprawie, można tylko pogłębić gorycz i ból, jaką odczuwa się po śmierci osoby bliskiej…
Porażająca argumentacja. Swoją drogą, czy to zadośćuczynienie ma opłacić osobę do towarzystwa?
Złośliwie, ale tak to można zrozumieć…