…bywają zmienne.
Zwroty akcji zdarzają się w niemal każdym procesie. Te sprawy, które na początku wydają się stosunkowo proste – bo wina szpitala widoczna jest jak na dłoni, mogą się skomplikować po jednej opinii biegłego, który „nie dopatrzy się” zaniedbań lekarzy.
I odwrotnie. Nie tak dawno pisałam na moim drugim blogu (bladprzyporodzie.com) o procesie, który według moich ostrożnych szacunków miał trwać około 5 lat (post: „Kiedy ubezpieczyciel szpitala uznaje swoją odpowiedzialność”). A tu niespodzianka. Ubezpieczyciel uznał swoją odpowiedzialność i wypłacił poszkodowanym pacjentom całą sumę ubezpieczenia zaraz po doręczeniu mu naszego pozwu. Oczywiście, nie znaczy to, że na tym zakończymy spór sądowy o odszkodowanie za błąd medyczny: ubezpieczenie było niestety bardzo niskie. Zbyt niskie, by zabezpieczyć potrzeby chorego dziecka.
Sprawa, o której dzisiaj chcę napisać, z pewnością nie należała do łatwych. W pierwszej instancji, choć spodziewałam się wyroku korzystnego dla klienta, przegraliśmy. Źle ocenione szanse na wygraną w sprawie o błąd medyczny? Na pewno nie tym razem. Jedynie codzienność sądowa. Nie tylko opinie biegłych bywają nieprzewidywalne. Czasem trudno jest także zgodzić się z wnioskami, jakie z opinii biegłego sądowego wyciąga sąd.
Złożyliśmy apelację. Mój klient, poszkodowany pacjent, nie zwątpił w nas, co wcale nie jest takie oczywiste. Pisał do nas, jak podczas procesu w pierwszej instancji, obszerne listy. Przypominał o detalach, przedstawiał argumenty, albo zwyczajnie pisał co u niego słychać. Czas płynął.
Odbyła się jedna rozprawa apelacyjna, potem druga. Wyjaśnienia składał biegły. Sąd nakłaniał strony do ugody, z klientem – nieobecnym na rozprawie – granice naszych ustępstw ustałam w przerwie rozprawy telefonicznie. Niełatwo jest w 5 minut zdecydować o tym, czy przyjmie się oferowane odszkodowanie za błąd medyczny, prawda? Klient dzielnie stawiał czoła wyzwaniom. Koniec końców, do ugody nie doszło, bo przeciwnicy byli pewno swego: że na pewno wygrają także w postępowaniu apelacyjnym.
Kiedy sąd apelacyjny ogłosił korzystny dla nas wyrok, tylko jednak osoba wydawała się nie być szczególnie zaskoczona. Nasz klient.
Przeciwnicy byli w szoku, bo zdążyli się przyzwyczaić do myśli, że wygraną mają w kieszeni. Ja byłam mile zaskoczona kwotą.
A kiedy klient ochłonął, napisał do nas w kolejnym liście tak:
„Dziękuję gorąco. Jeszcze do końca do mnie nie dotarło co się stało, że to co było nieprawdopodobne, stało się możliwe. W domu wszyscy się cieszą, wręcz podskakują z radości.” Potem nastąpiły ciepłe słowa pod adresem każdego prawnika, który miał styczność ze sprawą. Szczególne gratulacje otrzymała mec. Iwona Świętek – Wołosiuk, która od początku była głównym radcą prowadzącym tę sprawę. Do mnie zaadresowane było zdanie: „Gratuluję Pani Mecanas Jolancie Budzowskiej mistrzowskiej argumentacji w sądzie!”. Mecenas Anna Miśtal – Kluś dostała podziękowania za to, że… powstrzymywała optymizm klienta i na jego pytania po rozprawach „Jak było?”, odpowiadała „Nie za bardzo” (? – aż muszę zapytać, czy rzeczywiście:)). „Może to i dobrze, nie być od razu hurraoptymistą”, napisał klient:)
Miłe słowa trafiły nawet do wszystkich osób, które łączyły telefony od klienta i mówiły (jak napisał): „Tak, chwileczkę, łączę z Panią Mecenas”.
A na koniec klient dodał: „Już zacząłem Was wychwalać co do niektórych znajomych znajomych za to, że wygraliście sprawę, że potraficie. Byliście do końca konsekwentni w swoich założeniach i dobrze, bo ja niekiedy myślałem inaczej. Moja wygrana jest też wygraną pewnie z setki pacjentów w Polsce, którzy znajdują się w podobnej sytuacji, tylko nikt nie potrafi ich jeszcze właściwie pokierować.”
Tak się kończy list otrzymany od klienta po informacji o wygranej apelacji.
I możnaby pomyśleć, że to koniec sprawy.
Jednak nie. Właśnie dostaliśmy kolejny sympatyczny list. Klient napisał, że spędza czas na wycieczce z żoną, w Wenecji. Postanowił zrobić użytek z zadośćuczynienia, jakie dostał za błąd medyczny, zanim wszystko rozda dzieciom:)
{ 6 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Gratuluje i ciesze sie razem z Pania, pracownikami kancelarii i oczywiscie Klientem.
Fantastycznie!!
Budujace!!
Dobrej niedzieli
LU
Bardzo dziękuję w imieniu moim i prawników BFP! Każda wygrana Klienta to święto w kancelarii – „pracujące”:))!
Gratuluję Państwu wygranego procesu. Jakże podobne opisała Pani sytuacje w kontakcie powód prawnik, w naszej sprawie było bardzo podobnie.Pani blog wraz z korespondencją którą z Panią prowadziłem był bardzo pomocny w zrozumieniu zawiłości prawnych ,choć to nie była to Pani sprawa. Za co serdecznie dziękujemy.
Bardzo dziękuję! Informacja, że moje blogi rzeczywiście „działają” i pomagają poszkodowanym pacjentom, to miód na moje serce, w końcu w tym celu je piszę:) Bardzo się cieszę także z Państwa wygranej i z tego, że nasza mailowa korespondencja także się przydała! Pozdrawiam serdecznie!
Mam nadzieję, że i ja również kiedyś będę się cieszyła w ten sam sposób 🙂 Gratuluję serdecznie 🙂
Dziękuję i życzę powodzenia!