Mam w ręku „jeszcze ciepły” dokument – raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK) o funkcjonowaniu Wojewódzkich Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych: ”Pozasądowe dochodzenie roszczeń przez pacjentów. Informacja o wynikach kontroli”. Pełny raport ma sporą objętość. Trzyma jednak czytelnika całkiem nieźle w napięciu przez wszystkie 77 stron, bo kontrola NIK ujawniła sporo nieznanych informacji o działalności Komisji!
Co to jest: Wojewódzka Komisja do spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych?
Zanim przejdę do konkretów, to kilka słów wprowadzenia: Wojewódzkie Komisje orzekają na temat szpitalnych zdarzeń medycznych, które miały miejsce po 1 stycznia 2012 r. Komisje miały być szybką ścieżką dochodzenia roszczeń dla poszkodowanych pacjentów tak, aby pacjent – ofiara zdarzenia medycznego, który chce dochodzić odszkodowania i zadośćuczynienia za błąd medyczny, nie był „skazany” na wieloletni proces sądowy.
Co na temat działalności Wojewódzkich Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych wykazała kontrola NIK?
Mówić krótko, raport NIK nie pozostawia wątpliwości co do tego, że póki co, Wojewódzkie Komisje nie spełniły nadziei, pokładanych w nich przez pacjentów:
- postępowania zamiast 4 miesiące, trwają znacznie dłużej, w skrajnych przypadkach nawet 22 miesiące,
- długi czas oczekiwania na opinie biegłych znacznie wydłużał czas postępowania, średni czas sporządzenia opinii biegłego to 59 dni, a zdarzyło się, że i 639 dni (blisko 22 miesiące!),
- nawet, jeśli zostaje wydane orzeczenie o zdarzeniu medycznym, to szpitale nie są zainteresowane (!) wypłatą świadczeń adekwatnych do poniesionych przez pacjentów szkód, zaniżają proponowane zadośćuczynienie i odszkodowanie za błąd medyczny: 72 % pacjentów odrzuciło proponowaną przez szpital rekompensatę za szkodę na zdrowiu,
- Komisje nie wyręczyły sądów, bo mimo ich funkcjonowania, pozew o błąd medyczny jest chętniej wybieraną przez pacjentów ścieżką dochodzenia roszczeń: w latach 2012-2017 do polskich sądów wpłynęło średnio 905 takich spraw rocznie.
I inne ciekawostki z raportu NIK na temat Wojewódzkich Komisji…
W Raporcie znalazło się też sporo innych, dających do myślenia, danych statystycznych:
- blisko 70 % spraw z wniosku o ustalenie zdarzenia medycznego skończyło się orzeczeniem o braku zdarzenia medycznego, czyli pacjent nie miał racji…;
- spośród medyków, zasiadających w Komisji, jedynie połowa to lekarze, 1/3 to pielęgniarki i położne, pozostała część to osoby wykonujące „inny zawód medyczny”;
- w latach 2012-2017 do sądów okręgowych w I instancji (to tam trafiają najpoważniejsze sprawy związane z błędami medycznymi) wpłynęły 4284 sprawy. Roszczenia pacjentów zostały uwzględnione w całości lub w części w ponad 28 % spraw – czyli statystyka racji pacjenta jest mniej więcej taka sama, jak w przypadku Komisji… – pacjenci najczęściej przegrywają;
- czas trwania postępowania sądowego przed sądami okręgowymi I instancji wydłużał się sukcesywnie na przestrzeni ostatnich lat: z 963,1 dnia w 2012 r. do 1057,8 dnia na koniec 2017, podobnie przed sądami apelacyjnymi: z 137,3 dnia do 263,0 dni (na koniec 2017 r.) i – uwaga – do 390,3 dnia na koniec I kwartału 2018 r.
W uproszczeniu: średni czas trwania procesu w I instancji można dziś szacować na ponad 3 lata, w postępowaniu apelacyjnym: grubo ponad rok! Według moich doświadczeń w największych sądach (przede wszystkim w Warszawie, w Katowicach, w Krakowie) postępowania trwają niestety jeszcze dłużej.
I wisienka na torcie, czyli co to jest błąd medyczny?
Zupełnie przy okazji, bo w części wstępnej Raportu dotyczącej orzekania o zdarzeniach medycznych ( a nie: błędów medycznych), NIK zawarł słowniczek pojęć, a w nim definicję błędu medycznego. Zacytuję, bo ilu prawników i ilu medyków, tyle tych definicji, więc nie zaszkodzi poznać poglądu NIK:
„Błąd medyczny dotyczy działalności osoby wykonującej zawód medyczny i odnosi się do uchybień popełnionych przez nią w procesie leczenia, a więc stanowi naruszenie reguł postępowania ocenianych w kontekście nauki i praktyki medycznej”.
Czy obecny model funkcjonowania Komisji chroni pacjenta?
Nie. Wg NIK, obecny model Komisji nie chroni pacjenta i nie zapewnia mu skutecznego narzędzia dochodzenia odszkodowania i zadośćuczynienia za błąd medyczny. Funkcjonowanie Komisji wymaga reformy. Nie da się ukryć, że podzielam ten pogląd, ale z jednym zastrzeżeniem: wszczęcie postępowania przed Komisją nawet dzisiaj w pewnych sytuacjach może być znacznie korzystniejsze dla pacjenta, niż zawiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa albo złożenie pozwu o odszkodowanie za błąd medyczny do sądu cywilnego.
Kiedy?
Zapraszam do lektury innych moich wpisów na temat Wojewódzkich Komisji ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych, w tym ostatniego na ten temat plusów i minusów złożenia wniosku do Komisji: „Wojewódzka Komisja do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych”.
Zapraszam także do kontaktu:-) kancelaria BFP:
krakow@bf.com.pl
tel.:+48124280070
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Proszę Pani. Ale nie tylko Wojewódzkie Komisje działają w ten sposób a więc na zasadzie \”syndromu wyparcia\”. Są inne instytucje które mogą zapobiegać zdarzeniom medycznym. Jeśli chodzi o zakażenia to jest to Inspekcja Sanitarna, jeśli chodzi o problemy z lekami jest to GIF. W projektach ustaw powołujących te instytucje do życia wszystko jest bardzo ładnie napisane – instytucje te mają służyć pacjentowi. Zresztą taka sama rola jest przypisywana Rzecznikowi Praw Pacjenta. Problem w tym, że po zgłoszeniu spraw do centrali tych instytucji, dana sprawa przelatuje z samej góry przez struktury wojewódzki a ostatecznie lądują sprawy w powiecie. Czy ktoś z samego dołu postawi się swoim zwierzchnikom? 😀 W cuda to ja nie wierze 🙂
Dam Pani przykład – mój przykład. Jak Pani być może pamięta w mojej sprawie chodziło o wadliwie zastosowany lek. Podawano mi częściowe żywienie pozajelitowe (bez emulsji tłuszczowej) nie chroniąc go przed działaniem promieni słonecznych co niemal mnie wysłało na spotkanie z Hadesem. Powiadomiłem wszystkie instytucje w tym kraju które w skrócie uznały że… \”nie ma dowodu\” na to że ten lek należy stosować inaczej.
Jak się niedawno okazało… producent zmienił konstrukcje opakowania oraz zakazał łączenia składników tj. witamin z jonami.
GIF stwierdził że dowodu na negatywny wpływ czynników fizycznych nie ma… nie ma? Naprawdę? 😀 Po 4 latach walki z idiotami w kitlach wyciągnąłem od Fresenius-Kabi pełne badania stabilności fizyko-chemicznej leku, użyte do jego rejestracji. No więc? Czy GIF mógł naprawdę nie wiedzieć że zarzuty są słuszne? Przecież mieli do dyspozycji URPL.
Czyli nie ma nic dziwnego, że sprawa zgłoszona w prokuraturze we wrzesniu 2017, świadkowie (rodzina) przesłuchani w grudniu-styczniu 2018, a lekarze jeszcze nie ? Jest na nich jakiś sposób ? Czy to przewlekłość sledztwa ?