Ministerialny zespół ds. absurdów w prawie, oficjalnie zwany Zespołem do opracowania raportu dotyczącego uproszczenia regulacji dotyczących wykonywania działalności leczniczej, zakończył swoją pracę i przedłożył Ministrowi Zdrowia końcowy raport.
Jak wynika z informacji wstępnych zawartych w raporcie, celem zespołu było wskazanie tych przepisów, które utrudniają życie podmiotom wykonującym działalność leczniczą.
To poniekąd wyjaśnia skład zespołu, w którym zabrakło miejsca dla przedstawiciela Rzecznika Praw Pacjenta i organizacji pacjentowskich.
Wyjaśnia też takie krytyczne uwagi raportu, jak poniżej omówione.
Jednocześnie, uprzedzając głosy krytyczne, składam dwa zastrzeżenia:
– podane przeze mnie przykłady są jedynie przykładami. Raport jest bardzo obszerny, a spora część zawartych w nim uwag jest trafnych;
– zawsze można twierdzić, że cytowane przeze mnie fragmenty są wyrwane z kontekstu. Starałam się jednak zadbać o kontekst.
Przejdźmy zatem do konkretów.
- „W ocenie Zespołu trudno oprzeć się wrażeniu, że często u podstaw przepisów dotyczących działalności leczniczej leży dość osobliwe założenie: z uwagi na „dobro pacjenta” (…) mniejszym błędem będzie zaprojektowanie przepisu bardziej restrykcyjnego wobec podmiotów wykonujących działalność leczniczą. Niestety brak jest pogłębionej refleksji, iż wykonanie każdego obowiązku określonego w prawie po prostu kosztuje”.
Mój komentarz: eureka! Spełnienie wymogów gwarantujących bezpieczeństwo pacjentów rzeczywiście kosztuje. Może zatem zrezygnujmy z nich, bo przecież – kierując się logiką powyższego stwierdzenia – podmioty lecznicze i tak dobrowolnie, nie mając restrykcyjnych przepisów, zadbają o „dobro pacjenta”. Tyle, że bezkosztowo. A „dobro pacjenta” – jak w oryginale – w cudzysłowie.
- Uwaga dotycząca sposobu prowadzenia dokumentacji medycznej: obowiązek numerowania stron, kiedy każdą kartę należy ponumerować ręcznie, zdaniem Zespołu jest zbędny. Podmiot leczniczy ma tylko oświadczać, że dokumentacja jest kompletna.
Mój komentarz: w przypadku dokumentacji papierowej, tylko ponumerowane strony dokumentacji wraz z oświadczeniem, że dokumentacja zawierająca karty „od … do …” gwarantują pacjentowi, że uzyskał kserokopię pełnej dokumentacji medycznej. Ile to razy widziałam kilka różnych wersji „kompletnej dokumentacji medycznej” – wszystkie wydane przez ten sam podmiot leczniczy…
Podobne uwagi odnoszą się do postulowanej w raporcie rezygnacji dokumentowania przez lekarza „rutynowych czynności”. Czyżby czekał nas powrót do czasów, że brak jakichkolwiek wpisów do dokumentacji przez kilka dni, w procesie o błąd medyczny jest tłumaczone jako „stan pacjenta był bez zmian”, czyli dobry?
- Ciekawe, co powiedzą zakaźnicy na passus: „Z kolei karta oceny wystąpienia ryzyka zakażenia jest sporządzana dla każdego pacjenta i nie wnosi nic nowego”.
Mój komentarz: Kwalifikacja pacjenta do określonej grupy zakażenia szpitalnego jest istotną informacją dla personelu. Ma znaczenie dla planowanego leczenia i pielęgnowania chorego, minimalizując ryzyko wystąpienia powikłań.
- Zamiast obowiązku złożenia oświadczenia przez pacjenta o upoważnieniu innych osób do uzyskiwania informacji o stanie zdrowia lub do dokumentacji medycznej albo oświadczenia, że pacjent „nikogo nie upoważnia” (tak jest dzisiaj), zespół postuluje poinformowanie pacjenta „w zwyczajowo przyjętej formie” o prawie do złożenia takich oświadczeń.
Mój komentarz: gdyby nie doświadczenia (złe!) związane z tym, jak dzisiaj wygląda informowania pacjentów o planowanym leczeniu i ryzyku powikłań, to może dałabym się przekonać… Biorąc jednak pod uwagę fakt, jak bardzo personel medyczny nie potrafi rozmawiać z pacjentami, lepiej, żeby pacjenci nadal mieli odpowiednią rubrykę w dokumentacji, gdzie składają swój podpis pod oświadczeniem w sprawie upoważnienia innych osób do kontaktów z lekarzami i pielęgniarkami.
- Jeszcze dalej idzie postulat, aby określić „jednolity zakres danych koniecznych dla udokumentowania zgody na zabieg”.
Mój komentarz: zgoda pacjenta powinna być zindywidualizowana, bo nie ma dwóch identycznych planów leczenia i – co ważniejsze – ryzyko powikłań, o których ma być informowany pacjent, jest praktycznie w każdym przypadku inne.
- I ostatnie: likwidacja urzędu Rzecznika Praw Pacjenta (lub zasadnicza zmiana jego roli i uprawnień). Najważniejsze zarzuty Zespołu: działania Rzecznika są działaniami noszącymi znamiona działań nie merytorycznych, a stanowisko RPP nagminnie nie uwzględnia „uwarunkowań i ograniczeń systemu ochrony zdrowia i pracujących w nim lekarzy i pielęgniarek”.
Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych także należy zlikwidować, bo umożliwiają pacjentom bezkosztowe badanie ich pozycji procesowej, a pacjenci odrzucają propozycje ubezpieczycieli i występują do sądów z kilku- albo kilkunastokrotnie wyższymi żądaniami (skąd dane o propozycjach ubezpieczycieli? Przecież od dawna szpitale nie mają obowiązku się ubezpieczać od zdarzeń medycznych…).
Mój komentarz: brak mi słów.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }