Potajemnie dokonane nagranie może być dowodem, o ile jest autentyczne, nie narusza prywatności czy zasad współżycia społecznego, orzekł właśnie Sąd Najwyższy w wyroku sygn. akt II CSK 478/15.
Odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi więc: tak.
Czasem sposób traktowania pacjentów aż się prosi o udokumentowanie. Kiedy można takiego nagrania użyć w sądzie? Według mnie wtedy, kiedy bohater nagrania, zeznając jako świadek, kłamie w sądzie lub „nie pamięta” istotnych, ważnych okoliczności, szczególnie tych, które mogłyby być korzystne dla poszkodowanego pacjenta… Albo kiedy dokumentacja medyczna przedłożona do akt sądowych przez szpital okazuje się być sprzeczna z tym, co lekarz w rozmowie nam przekazał.
Wtedy przedłożenie nagrania jako istotnego dowodu w sprawie nie spotka się z zarzutem, że nagranie rozmowy było niezgodne z zasadami współżycia społecznego. A o znaczeniu dokumentacji medycznej w procesie o błąd lekarski pisałam szerzej tutaj.
Nagranie powinno być więc raczej asem w rękawie. Może nie trzeba go będzie użyć. Dajmy najpierw personelowi medycznemu szansę na uczciwość.
{ 2 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
miesiąc mnie nie było, a tu tak cicho
Pani na jutro kredki temperuje do szkoły? 😀
popieram wszystkie wizyty nagrywane na dyktafon, tak to już funkcjonuje w Danii, lekarz w ogóle nie wypełnia dok.med. ma tylko czas dla pta, a później po całym dniu sekretarka spisuje to co nagrane w dyktafonie do dok.med.
podejście sądu uważam za rozsądne, tym bardziej, że co raz powszechniejsze są programy do dok.med., które tak jak w sądzie rejestrują głos na ” papier”
skończy się kręcenie przez każdą ze stron czy powiedział o dolegliwościach czy nie
zawsze też będzie musiała być ocena sądu czy ktoś nie prowokuje drugiej strony, nie manipuluje
ale zdecydowanie popieram
Akurat dzisiaj beze mnie rok szkolny by się nie zaczął:) Jako społeczny prezes Zespołu Szkół Społecznych im. Juliusza Słowackiego w Krakowie jestem gotowa nawet kredki zatemperować, jeśli trzeba:)
O, nie wiedziałam, że tak jest w Danii – świetny pomysł! Podobnie jak dyktowanie i nagrywanie przez operatora opisu operacji w jej trakcie, a potem spisywanie przez asystentkę i autoryzowanie przez lekarza (nie wiem, jak to w praktyce jest rozwiązywane technicznie, ale np. w Austrii tak to działa, widziałam już takie opisy). Z pewnością wówczas każdy szczegół i każda czynność mają szansę nie zostać pominięte przez zwykłe zapomnienie. Nie ma też zbędnych czy nieprawdziwych fraz, które znajdują się w protokole spisywanym przez lekarza w jakiś czas po operacji na zasadzie kopiuj-wklej.
Osobną kwestią jest nagrywanie np. artroskopii. Z moich doświadczeń osobistych i procesowych wynika, że rutynowo nagrywają ci lekarze, którzy nie mają niczego do ukrycia, a pacjent dostaje płytkę z nagraniem jako załącznik do karty informacyjnej. Wtedy nie ma dyskusji, czy kanał jest/był odpowiednio przeprowadzony czy nie…