Niedawno media obiegła wiadomość o wyroku skazującym lekarza za nieumyślne wycięcie pacjentowi zdrowej, prawej nerki zamiast lewej – która była objęta zmianami nowotworowymi. Potwierdziły się zarzuty, że lekarz przed zabiegiem nie zapoznał się z wynikami badań tomograficznych i usg. Nie przeprowadził też kontrolnych badań usg i nie znał innych wyników badań pacjenta. To rażące niedbalstwo, zdaniem prokuratury, doprowadziło do nieodwracalnego błędu w sztuce lekarskiej.
Prosty błąd lekarski, łatwy do uniknięcia. Skutki dla zdrowia pacjenta nie do naprawienia.
Podobnie jak w innej sprawie, która zakończyła się wyrokiem zasądzającym wysokie odszkodowanie za błąd lekarski dla rodziny pacjenta. Sam poszkodowany pacjent, ze zdiagnozowaną encefalopatią pourazową, nie dożył wyroku, choć z pozwem wystąpiliśmy niedługo po zdarzeniu.
Chory poddał się operacji czyszczenia zatok. Laryngolog przystąpił do zabiegu bez wcześniejszego zlecenia zdjęcia RTG w celu oceny głębokości zatoki czołowej. Nie zapoznał się nawet z wykonanym wcześniej TK obrazującym topografię zatok. Podczas operacji pomylił struktury anatomiczne. Otworzył czaszkę zamiast zatok. Źle założył też dreny, które mechanicznie uszkodziły płaty mózgu pacjenta. A następnie po operacji, nie dzieląc się z nikim swoimi obawami, że być może popełnił błąd operacyjny i otworzył pomyłkowo dół czaszki, pozostawił pacjenta bez szczególnych zaleceń. Nie udzielił rodzinie żadnych informacji i poszedł do domu.
Lekarz został uznany winnym nieumyślnego spowodowania choroby zagrażającej życiu pacjenta. Sąd skazał go na karę 1 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata.
Co łączy te dwie sprawy?
Niefrasobliwość lekarzy? Brak wyobraźni? Rażące niedbalstwo? To nie były operacje ratujące życie, które zwykle wykonuje się pod presją czasu, często bez pełnej diagnostyki. Mieli możliwości zlecenia badań przedoperacyjnych, mieli możliwości zapoznania się z wynikami pacjentów. Mieli czas.
Nie rozumiem, dlaczego nie zrobili tego, co do nich należało.
To tak, jakbym poszła na rozprawę, na której ważą się losy procesu o błąd medyczny i „być albo nie być” mojego Klienta, bez żadnej wiedzy o sprawie i bez akt.
To tak, jakby kasjerka, podliczając nasze zakupy, nabiła na kasę dowolną kwotą i uważała, że wszystko jest OK.
Niewyobrażalne? Błędy zdarzają się każdemu. Dlatego większość osób wykonujących „ryzykowne” zawody, od prawnika po hydraulika, jest ubezpieczona. Tyle, że lekarz jest panem naszego życia i śmierci, i żadne odszkodowanie nie zwróci poszkodowanemu pacjentowi zdrowia.
Czy jestem zwolenniczką „ścigania” lekarzy na drodze karnej? Nie, a szczególnie nie fanatycznie. Tam, gdzie w leczeniu chodzi niekiedy o niuanse, gdy na przykład lekarz wybiera między leczeniem zachowawczym a operacją, która może okazać się przedwczesna, niech o odpowiedzialności szpitala rozstrzygnie sąd cywilny. A wcześniej biegli niech się wypowiedzą, czy decyzje lekarza były zgodne z aktualną wiedzą medyczną.
Jednak tam, gdy zachowanie lekarza było skandaliczne i spowodowało bardzo poważne konsekwencje dla zdrowia pacjenta, jak w opisanych przypadkach – nie ma żadnego uzasadnienia dla braku sankcji karnych dla lekarza.
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Rażąca lekkomyślność lub niedbalstwo – nie doczekasz się nawet prostego „przepraszam”. 🙁