Przedłużanie agonii, terapia uporczywa, terapia daremna. Tymi określeniami opisuje się żądania wdrożenia procedur podtrzymujących życie nieuleczalnie chorego. Medycy argumentują, że uporczywa terapia wiąże się z nadmiernymi i niepotrzebnymi cierpieniami pacjenta.
„Oni czekają na śmierć, nic nie robią, żeby uratować pacjenta”. Tak z kolei bliscy pacjenta widzą lekarzy i pielęgniarek , którzy – postawieni przed dylematem czy za wszelką cenę utrzymywać pacjenta przy życiu – nie chcą przedłużać jego agonii.
Uporczywa terapia czy walka o życie?
To nie są sytuacje czarno-białe.
Czasem, najczęściej w weekendy albo nocą, obieram maile i telefony z prośbą o interwencję: jak wpłynąć na lekarzy, żeby zrobili „coś więcej”. Że lekarze planują odłączyć pacjenta od aparatury, bo chcą zatrzeć ślady swoich błędów. Albo że doszło do śmierci pacjenta, bo zbyt krótko walczono o jego życie, za szybko odstąpiono od reanimacji. Z tych próśb członków rodziny przebija rozpacz. Ale i strach przed odpowiedzialnością moralną: czy moja zgoda na zaprzestanie uporczywej terapii męża, żony, matki, ojca, nie będzie przedwczesna?
Medycyna nie ma na to gotowych odpowiedzi. Pasujących do wszystkich dylematów i pytań. Pewne jest także, że lekarze i pielęgniarki też się boją. Z badań ankietowych wynika, że aż w 41% przyczyną prowadzenia u pacjenta uporczywej terapii jest strach przed konsekwencjami prawnymi. W 27% prowadzi się ją na życzenie rodziny.Uporczywa terapia
Uporczywa terapia to stosowanie procedur medycznych, urządzeń technicznych i środków farmakologicznych w celu podtrzymywania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, które przedłuża jego umieranie, wiążąc się z naruszeniem godności pacjenta, w szczególności z nadmiernym cierpieniem. Nie stanowi uporczywej terapii stosowanie podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych, łagodzenie bólu i innych objawów oraz karmienie i nawadnianie, o ile służą dobru pacjenta.
Testament życia
W centrum tych interesów i emocji jest pacjent. Czy osoba u kresu swojego życia, nieprzytomna, ma jakiś wpływ na to, jak jest leczona? Niestety, obowiązujące w Polsce prawo nie przewiduje wprost oświadczeń woli pacjenta wyrażanych na wypadek utraty przytomności. Oświadczenie pro futuro funkcjonuje jednak w innych krajach. Składający je jeszcze nie jest pacjentem. Jest raczej przyszłym pacjentem. Taki „potencjalny” pacjent wskazuje, jaka jest jego wola. Jasno instruuje, jak ma wobec niego postąpić lekarz w sytuacjach leczniczych, które mogą zaistnieć w przyszłości.
Człowiek powinien mieć prawo wyboru, niezależnie do tego, w jakim kraju żyje. Dał temu wyraz w jednym z wciąż aktualnych orzeczeń Sąd Najwyższy*. Przypomniał, że demokratycznym państwie prawnym wolność jest chroniona w sposób szczególny, w tym także wolność życia prywatnego oraz autonomia dokonywanych wyborów. Sąd Najwyższy orzekł tak:
„Należy wyrazić pogląd, że oświadczenie pacjenta wyrażone na wypadek utraty przytomności, określające wolę dotyczącą postępowania lekarza w stosunku do niego w sytuacjach leczniczych, które mogą zaistnieć w przyszłości, jest dla lekarza – jeżeli zostało złożone w sposób wyraźny, jednoznaczny i nie budzi innych wątpliwości – wiążące.”
O wzór testamentu życia poprosił mnie kiedyś znajomy. Długo nie mogłam się zebrać do pracy nad tym dokumentem. W trakcie konsultacji, aprobując mój projekt, pewien lekarz napisał tak:
„Niewątpliwie taki dokument ułatwiałby nam podejmowanie tych trudnych dla nas lekarzy decyzji. Zaprzestanie uporczywej terapii wymaga dużo więcej odwagi, doświadczenia i wiedzy, niż jej kontynuowanie.”
Wzór testamentu znajdziesz po lewej stronie ekranu (tutaj). Pamiętaj, że choć według Sądu Najwyższego wystarczy zwykła forma pisemna (czyli własnoręczny podpis pod dokumentem), to dla uniknięcia wątpliwości co do tożsamości podpisującego testament życia, lepiej złożyć to oświadczenia z podpisem notarialnie poświadczonym.
Sugeruję też, żeby testament życia, w kilku egzemplarzach, był w posiadaniu kilku, a nie jednej, najbliższych Ci osób.
*Postanowienie z dnia 27 października 2005 r., III CK 155/05
{ 13 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Nareszcie. Wielu ludzi niepotrzebnie cierpi bo sami nie są już w stanie powstrzymać lekarzy i pielęgniarki przed robieniem rzeczy które im nie pomagają a tylko przedłużają umieranie.
I postawa rodziny- w gromadzie wszyscy chcą aby \”był z nimi\” jak najdłużej. Pojedynczo- \” nie przedłużajcie już tego\”……..
A na pytanie \”czy chcielibyście tak żyć- odpowiedź albo milczenie albo kategoryczne NIE!
Anestezjolog 45 lat pracy w OIT
Panie Doktorze, bardzo dziękuję za ten komentarz. Mam nadzieję, że w przypadku okazania takiego oświadczenia przez osobę towrzyszącą pacjentowi, lekarzom będzie łatwiej podjąć decyzję o zaprzestaniu uporczywej terapii.
Pani Mecenas, znakomicie, ze taki dokument zostal przygotowany. Mnostwo ludzi cierpi bezsensownie. Albo nawet jesli nie cierpia, to cierpi najblizsza rodzina.
Jedno pytanie: czy w tym testamencie nie powinno byc rowniez alternatywnego postepowania? Sa pacjenci, ktorzy z pewnoscia chcieliby, aby tak dlugo jak to mozliwe utrzymmywac ich przy zyciu. Ja tego nie oceniam, tylko mysle, ze pacjent moze miec takie prawo.
Serdecznosci
LU
Dzień dobry, myślę, że „alternatywny” wariant testamentu życia byłby wątpliwy z uwagi na zasady etyki lekarskiej. Z jednej strony, taki obowiązek utrzymywania przy życiu, o jakim Pani pisze, wynika z art. 30:
„Art. 30. Lekarz powinien dołożyć wszelkich starań, aby zapewnić choremu humanitarną opiekę terminalną i godne warunki umierania. Lekarz winien do końca łagodzić cierpienia chorych w stanach terminalnych i utrzymywać, w miarę możliwości, jakość kończącego się życia.”,
a z drugiej strony mamy:
Art. 32. 1. W stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych.
2. Decyzja o zaprzestaniu reanimacji należy do lekarza i jest związana z oceną szans leczniczych.”
III CZP 19/15
Pełnomocnik co prawda nie ma umocowania prawnego, ale sn zadecydował że nie ma to znaczenia. 😉
Tak czy inaczej, główny (mój) argument przeciwko oświadczeniom woli, czyli konieczność ciągłej aktualizacji, nie jest zasadniczo w polsce brany pod uwagę; a niezaktualizowany robi więcej złego niż dobrego.
Nie mówimy tu o pełnomocniku medycznym, a o oświadczeniu samego pacjenta. Pełnomocnik medyczny to wybrana przez pacjenta osoba, która reprezentuje jego wolę, stanowisko oraz interesy w sytuacji, gdy sam pacjent nie może lub nie chce tego uczynić samodzielnie – takiej instytucji wciąż w Polsce nie ma. A co do konieczności aktualizacji oświadczenia pacjenta – zgadzam się, stąd jest ono zaopatrzone w datę. Każde późniejsze odwołanie czy zmiana także wyraża wolę pacjenta – już tę bardziej aktualną. (Przyszły) Pacjent musi niestety zadbać o aktualizację i powiadomienie depozytariuszy.
Problem z oświadczeniem jest następujący. 20 latek może napisać że gdyby miał mieć amputowaną kończynę to on woli już umrzeć. Kilkadziesiąt lat później, gdy ma mieć stopę cukrzycową z bezwzględnymi wskazaniami do amputacji, jest w stanie zgodzić. Ale z powodu sepsy będzie nielogiczny i wtedy wyciągniemy taki formularz (np z zkp) i go nie uratujemy.
Oświadczenia pisane w hipotetycznej sytuacji zazwyczaj (ale nie zawsze) zakładają prośby o odstępowanie od leczenia ; w sytuacji realnej chory zmienia zdanie.
Słyszałem Z tego powodu w niektórych miejscach oświadczenie woli musi być rokrocznie aktualizowane aby było ważne (not verified)
Zgoda, że ludzie zmieniają poglądy. Ale to samo, co o testamencie życia można na powiedzieć o np. wskazaniu w dokumnetacji, komu można udzielać informacji o stanie zdrowia pacjenta.
Świadomy pacjent musi zarządzać swoimi oświadczeniami i je zmieniać, póki jest na to czas. Albo ich w ogóle nie składać, będąc świadomym ryzyka niemożności zmiany w sytuacji, kiedy trzeba będzie po nie sięgnąć.
Pamiętajmy też o tym, że w obecnym stanie prawnym testament życia to wskazówka, argument dla lekarza, a nie wiążąca decyzja pacjenta – powinna być wzięta pod uwagę, ale rozstrzygające są zawsze kwestie medyczne.
Nie trawię hipotetycznych rozważań. Tak samo nie trawię reanimacji pacjentów z rozsianą chorobą nowotworową albo skrajną niewydolnością krążenia. Tak naprawdę wystarczyłaby staranna dokumentacja.
Pszeprasiam, jeśli się mądrzę
Zdecydowanie Panią rozumiem. Niestety, jak Pani wie, lekarze często muszą mierzyć się nie tyle ze stanem pacjentów, co ich bliskich, do których często trudno dotrzeć z informacją, że człowiek jest śmiertelny i uporczywa terapia tego nie zmieni.
Mama przyjeżdża do szpitala, w tym dniu wiadomo,iż mam ZUM,zapalenie płuc.-czuję się dobrze…dzień później w wyniku boku brzucha,pochwy po cewnikowaniu zostaje uśpiona do nieprzytomności,dowiadują się o sepsie.wlaczony antyb. I bardzo dobre działanie… Lekarka powiadamia,że gdy się zatrzyma nie będzie reanimowala ze względu na uporczywe leczenie…brak mojej zgody na takie zachowanie i tym samym mamy -waleczna chce walczyć i zyc.Zastosowano standardowe leczenie,brak agresywnej plynoterapii, osocza itd. codziennie parametry (morfologia) pogarszają się o czym lekarza wie,brak dzialan…codzien większe odwodnienie do stanu krytycznego-brak elektrolitów, osocza… Przyjechała do szpitala z prawidłowym nawodnieniem. Podawane NaCl,glukoza dla cukrzyka. Zdyskwalifikowana w drugim dniu z powodu „liczne jednostki chorobowe do leczenia internistycznego/pulmonologicznego”. Gdy się zatrzymuje lekarka nie reanimuje, stwierdza zgon.
P.s. liczne zaniedbania przy przeprowadzaniu badań, konsultacji i brak dzialan w wyniku pogarszających się z dnia na dzień wyników badań morfologicznych. Proszę o wypowiedź nt. Tego przypadku -osoby jedynej,najukochańszej która miałam na tym świecie….
Dookreślenie -zdyskwalifikowana z leczenia na OIOM.
Szanowna Pani,
trudno jest mi się odnieść do tej sytuacji bez znajomości dokumentacji medycznej.